czwartek, 24 września 2009

NETIA - prawdziwa wolność wyboru

Nieco tęsknie za Karaibami i ich luzem oraz wiecznym „no problem, man”. Na szczęście, w Polsce też mamy swoiste wyspy szczęśliwe, gdzie czas płynie powoli, a problemy są jedynie złudną ułudą ginącą zapewne za oparami hurtowo palonej gandzi (nie wiem jak się to piszę, bo nie jestem narkomanem).
Jako singiel mieszkający w „cozy” dzielnicy, nie mogę oczywiście obejść się bez internetu w moim studio. Postanowiłem więc go sobie założyć. Tzn. tłumaczę dla wszystkich informatyków i reszty debili to czytających: postanowiłem wybrać firmę, która będzie świadczyła mi usługę w postaci szerokopasmowego dostępu do sieci internetowej.
Jako prawdziwa sknera, przejrzałem kilka ofert i wybrałem tą najlepszą. A także tą najszerzej reklamowaną, bo pracując w reklamie wiem, że nie ma sensu opierać się jej wpływowi na ośrodki mózgowe odpowiedzialne za decyzje zakupowe.

Netia ma lub miała takie hasło: Wolność wyboru. Ładne hasło. Myślałem kiedyś, o ja głupi, że mają na myśli „swobodę”, „dowolność”, że jest to nawiązanie do emancypacji i uwolnienia nas od dominacji Datha Vadera telekomunikacji, czyli TP SA. Okazało się jednak, że byłem w błędzie. I to jakim!

Myślałem, że mina tego młodego człowieka na górze, mówi: „o kurwa, ale szybko mi się ściągają pornusy“. Tymczasem, copywriter, art director i reszta pedalstwa z agencji kreatywnej, przemycili w nim zupełnie inną prawdę. Po prostu, zamawiając internet w Netii trzeba się przygotować, że wszystko będzie Woooooolnooooo załatwiane. Wolno to złe słowo. Tą są właśnie prawdziwe Karaiby. W Polsce!!!
Wszelkie papierki złożyłem ponad półtora miesiąca temu. Przez ten czas była zupełna cisza. Nikt nie raczył się odezwać na jeden z trzech kontaktów do siebie jakie musiałem im podać. Kiedy zadzwoniłem na infolinię, usłyszałem, że jestem szczęśliwcem! Netia zdecydowała, że podłączy mnie do sieci już 8 października. To ledwie dwa miesiące czekania. Przypominam, że za komuny było gorzej i na głupi telefon czekało się latami. Kiedy zapytałem się retorycznie czy przemiła Pani na infolinii nie uważa tego za skandal, usłyszałem kilka niecenzuralnych chrząknięć. Gdy zapytałem się czy mogę wypowiedzieć umowę, bo chyba nie tak się umawialiśmy w niej, chrząknięcia zamieniły się w krzyk. Pani pozwoliła mi wypowiedzieć, a do tego życzyła mi miłego dnia. Co za przemiła obsługa, jaka szkoda, że nie zapisałem imienia i nazwiska tego maga telemarketingu!
Oczywiście, moje biadolenie nie ma sensu, ale liczę na to, że agencja PR Netii robi im „internetówkę” i korzystają z monitoringu. Może ten tekst wyłapią. A jak wyłapią to niech przekażą tym jebanym durniom, że mają nowego wroga. Będę srał w Wasze gniazdo regularnie i pisał skargi na każdą jebaną reklamą jaką zobaczę gdziekolwiek. Jebane rachunki będę płacił ostatniego możliwego dnia, żebyście nie mogli nacieszyć się kasą leżącą na Waszych kontach za frajer. A jak tylko skończy mi się umowa, sorry, wracam do złego Dartha Vadera, w którym założenie internetu trwało długie trzy dni.
Chuj Wam w gniazdko!!! I rzeczywiście przecz z Waszą pierdoloną wolnością, ciule!!!

poniedziałek, 14 września 2009

jakby co to jeszcze żyjemy

Dawno nikt z nas nie pisał, więc chcę dać znać, że działamy jeszcze. Znaczy co do Sadata nie jestem pewien bo od 2 tygodni nie miałem z nim kontaktu ale mam nadzieję, że wszystko w porządku. Być może na tyle porwał jego duszę Trynidad i Tobago, że postanowił zostać tam na dłużej. czemu się dziwić przy takich rytmach i pięknej pogodzie człowiekowi nie chce się zbytnio powracać do europejskiej rzeczywistości.
Strasznie mu zazdroszczę, tak naprawdę to myślałem, że ja pierwszy tam dojadę albo, że przynajmniej razem tam pojedziemy. Ale los zepchnął mnie w otchłań bezrobocia i nic z tego.
Też zbytnio nic nie pisałem chociaż miałem dużo ku temu sposobności ale po prostu kiedy nie czujesz pewnej presji i motywacji czym jest nie wątpliwie to, że dwie osoby tutaj piszą trudno się zebrać. Naprawdę czekam niecierpliwie na powrót Sadata, może jego opowieści z podróży dadzą mi natchnienie.

środa, 2 września 2009

Pierwszy tysiak pękł.....

Tak jest wczoraj my też mieliśmy swoje małe święto, tysiąc nawiedzin! pewnie ich więcej było bo licznik zamontowaliśmy po pewnym czasie. Ale niech będzie dane z licznika traktujmy jako oficjalne.
Dawno nas nie było to trzeba przyznać. Wynikało to z mojego urlopu, gdyż musiałem odpocząć od bezrobocia, które potrafi strasznie człowieka zmęczyć. Byłem przez ten czas w Polsce gdzie pozałatwiałem z narzeczoną parę spraw i dosyć aktywnie udzielaliśmy się towarzysko. Red. Sadat za to był bardzo zapracowany a jak nie był zapracowany to udzielał się towarzysko razem ze mną, takie z nas lwy salonowe. Nasze bywanie na salonach przypłaciliśmy dość słono - rozstrojeniem żołądka i marskością wątroby. Ale co tam, nie będziemy się widzieć do grudnia więc powinniśmy do tego czasu wydobrzeć. Jeżeli chodzi o mojego szanownego kolegę to obawiam się, że nic w najbliższym czasie nie napisze gdyż wyjechał do bardzo ciepłych krajów i będzie pewnie gdzieś za dwa tygodnie. Ale nie martwcie się postaram się zapewnić Wam literaturę na wysokim poziomie we własnym zakresie.
Mam dla Was bombową wiadomość! Znaczy nic jeszcze nie jest pewne ale wiele rzeczy wskazuję na to, że redakcja waszego ulubionego blogu( czyli my) to Żydzi. Żydzi z wielkiej litery bo chodzi o narodowość a nie religie ( wtedy piszemy żydzi). Otóż udało nam się odszukać naszych przodków z XIX wieku w internecie. Nie jesteśmy pewni czy to chodzi o nasze rodziny, czy występuje tylko zbieżność nazwisk, ale wiele wskazuje na to, że mój przodek w 1856 roku nosił imię Eliasz i był rzemieślnikiem na ulicy Nalewki w Warszawie. Protoplasta Sadata zaś miał na imię Dawid i miał kumpla Jakóba. No cóż cały czas pracujemy nad 100% potwierdzeniem tych rewelacji ale powoli zaczynamy się oswajać z naszą nową tożsamością.




Ogólnie bardzo podekscytowani tym jesteśmy. Po pierwsze teraz nikt nie ruszy naszego blogu, nie zależnie co byśmy pisali, bo od razu osoba mająca coś przeciwko Nam stała by się antysemitą. po drugie to długo już bezrobotny nie będę. Wiadomo rządzimy tym światem i dla przyzwoitego Żyda powinna się znaleźć jakieś dobre, kierownicze stanowisko. Po trzecie możemy do siebie mówić nawzajem "spierdalaj Żydzie" bez żadnych konsekwencji prawnych, gdyż wiadomo, że Żyd nie może być antysemitą i jest to rodzaj przekomarzania się. Tak samo jak czarni mogą na siebie mówić "nigger" ale biały już nie może bo to karalne. Nie wiem tylko jak to jest z Żydami, czy mogę teraz mówić "nigger" czy nie. W sumie muszę się dowiedzieć, ale czemu się dziwić, że nie wiem skoro Żydem jestem dopiero od piątku. po czwarte i chyba póki co ostatnie, możemy teraz bez cienia żenady popierać izraelski opór przeciwko arabskiemu żywiołowi. Dzięki temu mamy teraz zielone ( nomen omen) światło na przesiąknięte nienawiścią artykułu o Islamie. W końcu jest to nasza forma samoobrony.
Mogę też w końcu przyznać się do mojej fascynacji reggae. Do tej pory nie wypadało mi pisać o muzyce gdzie śpiewa się o królu Salomonie, Lwie Judy, Izraelitach i Tronie Syjonu.

No to tyle na dzisiaj szalom moi drodzy.

wtorek, 1 września 2009

Dnia pierwszego Września roku pamietnego.....

Dzisiaj 70 rocznica wybuchu II wojny światowej. Nic specjalnego pisać nie będę, warto jednak zaznaczyć, że pamiętamy o tej rocznicy. Mam wiele myśli w głowie ale jakoś nie chcę żeby bardziej odjechane słowa pojawiały się w dzisiejszym poście. Jutro dam Wam mocno popalić, dzisiaj zostawiam jednak Was samych z waszymi refleksjami.