Jako singiel mieszkający w „cozy” dzielnicy, nie mogę oczywiście obejść się bez internetu w moim studio. Postanowiłem więc go sobie założyć. Tzn. tłumaczę dla wszystkich informatyków i reszty debili to czytających: postanowiłem wybrać firmę, która będzie świadczyła mi usługę w postaci szerokopasmowego dostępu do sieci internetowej.
Jako prawdziwa sknera, przejrzałem kilka ofert i wybrałem tą najlepszą. A także tą najszerzej reklamowaną, bo pracując w reklamie wiem, że nie ma sensu opierać się jej wpływowi na ośrodki mózgowe odpowiedzialne za decyzje zakupowe.
Netia ma lub miała takie hasło: Wolność wyboru. Ładne hasło. Myślałem kiedyś, o ja głupi, że mają na myśli „swobodę”, „dowolność”, że jest to nawiązanie do emancypacji i uwolnienia nas od dominacji Datha Vadera telekomunikacji, czyli TP SA. Okazało się jednak, że byłem w błędzie. I to jakim!

Myślałem, że mina tego młodego człowieka na górze, mówi: „o kurwa, ale szybko mi się ściągają pornusy“. Tymczasem, copywriter, art director i reszta pedalstwa z agencji kreatywnej, przemycili w nim zupełnie inną prawdę. Po prostu, zamawiając internet w Netii trzeba się przygotować, że wszystko będzie Woooooolnooooo załatwiane. Wolno to złe słowo. Tą są właśnie prawdziwe Karaiby. W Polsce!!!
Wszelkie papierki złożyłem ponad półtora miesiąca temu. Przez ten czas była zupełna cisza. Nikt nie raczył się odezwać na jeden z trzech kontaktów do siebie jakie musiałem im podać. Kiedy zadzwoniłem na infolinię, usłyszałem, że jestem szczęśliwcem! Netia zdecydowała, że podłączy mnie do sieci już 8 października. To ledwie dwa miesiące czekania. Przypominam, że za komuny było gorzej i na głupi telefon czekało się latami. Kiedy zapytałem się retorycznie czy przemiła Pani na infolinii nie uważa tego za skandal, usłyszałem kilka niecenzuralnych chrząknięć. Gdy zapytałem się czy mogę wypowiedzieć umowę, bo chyba nie tak się umawialiśmy w niej, chrząknięcia zamieniły się w krzyk. Pani pozwoliła mi wypowiedzieć, a do tego życzyła mi miłego dnia. Co za przemiła obsługa, jaka szkoda, że nie zapisałem imienia i nazwiska tego maga telemarketingu!
Oczywiście, moje biadolenie nie ma sensu, ale liczę na to, że agencja PR Netii robi im „internetówkę” i korzystają z monitoringu. Może ten tekst wyłapią. A jak wyłapią to niech przekażą tym jebanym durniom, że mają nowego wroga. Będę srał w Wasze gniazdo regularnie i pisał skargi na każdą jebaną reklamą jaką zobaczę gdziekolwiek. Jebane rachunki będę płacił ostatniego możliwego dnia, żebyście nie mogli nacieszyć się kasą leżącą na Waszych kontach za frajer. A jak tylko skończy mi się umowa, sorry, wracam do złego Dartha Vadera, w którym założenie internetu trwało długie trzy dni.
Chuj Wam w gniazdko!!! I rzeczywiście przecz z Waszą pierdoloną wolnością, ciule!!!
