poniedziałek, 28 grudnia 2009

nic się nie dzieje...

Święta, święta i po świętach, a poza tym coś nie ma o czym pisać. Więc skoro tak, to nic nie piszemy. A nawet jeżeli jest o czym, to jakoś czasu chyba ostatnio brakuje. Zupełnie jakby wraz z wiekiem doba stawała się krótsza i krótsza. Może po prostu coraz więcej obowiązków ma człowiek, a może po prostu coś mnie pojebało? Nie wiem. Pewnie mnie coś po prostu pojebało, ostatnio często tak mam. 2009 rok to generalnie rok mnie-siebie-pojebania, gdybym miał napisać najkrótsze podsumowanie mijających dwunastu jebanych miesięcy. Na szczęście, nawet mnie takie refleksje nie obchodzą, więc niczego takiego tu nie będzie jak jakieś pedalskie podsumowania.

Co do pedałów to ostatnio spodobał mi się swoisty cover najsłynniejszej kolędy nowożytnego świata, czyli Last Christmas Wham!. Może i ma urok walca drogowego, humor godny ośmiolatka ze ściany wschodniej, ale ogólnie nawet miło się słucha.


Lata 80-te to były jednak okropne czasy dla takich jak ja. Ze swoją łysiną nie miałbym szans u żadnej laski. Wtedy seks uprawiali tylko tacy co mieli borsuka z włosów na głowie i pasowało im gdy chodzili w żółtych ortalionach. Niewątpliwie, wspaniałe czasy i wspaniale, że już ich nie ma.

Napisałbym coś więcej ale czasu niestety już brak. Sensownych wydarzeń – również.