Zaniedbaliśmy bloga i jego czytelników za co przepraszamy. Przez pewien czas jego szpalty wirtualne, napędzane był głównie moim smutkiem i refleksjami na temat błędów życia. Na takim paliwie daleko zajechać nie można, nie dziwne więc, że pewnego dnia, blog się rozkraczył na poboczu i trzeba było nieco poczekać na renesans formy i idei, pod nowym znakiem niż czarna rozpacz.
Ja właśnie przed chwilą wróciłem z koncertu Gogol Bordello i spiesznie chciałem podzielić się kilkoma refleksjami. Tym bardziej, że to jeden z tych zespołów, których słuchałem długo w październiku, miesiącu smuty i czarnych chmur.
W pewnym sensie, stojąc dziś w tłumie rozentuzjazmowanych fanów, chciałem im podziękować, że wtedy ze mną byli i potrafili pobudzić swoją dziką mieszanką punka i cygańsko-słowiańskiego folka. Dzięki.
Trudno napisać coś odkrywczego, ale Gogol Bordello to taka szalona energia, że nawet ja, człowiek o masce zamiast twarzy, nie posiadający uczuć i brzydzący się wszelką formą ekstrawertyczności, zacząłem dygać w rytm muzyki i uśmiechać się na widok wyczynów szalonego Eugene Hutza. Wokalista z przedziwnym wąsem to popijał wino z butelki, to zrzucał ciuchy, to wywijał gitarą akustyczną dookoła siebie. No a najważniejsze, że świetnie śpiewał z uroczym ukraińskim akcentem i robił dobre show, które chciało się oglądać. Nieco tego ostatniego ukradł mu ekwadorski spec od wszelkich przeszkadzajek, który czasami przejmował wokalne stery śpiewając... po hiszpańsku, a to biegając z bębnem, skacząc na scenie, czy występując w meksykańskiej masce zapaśnika. Ogólnie, jedna wielka bomba.
W takich chwilach nachodzą mnie refleksje:
- zmarnowałem młodość, powinienem nie tylko ćpać, zaliczać wszystko dookoła, ale dodatkowo mógłbym to połączyć z chodzeniem na koncerty
- chociaż czuje się nieco za staro na bywanie na podobnych imprezach, to uczynię z tego moje kolejne, zapewne dziesiąte już hobby
Aczkolwiek, mogę się czuć nieco zawiedziony - na ostatnim koncercie na jakim byłem to w końcu ja i Greg decydowaliśmy co gwiazdy wieczoru mają śpiewać. Na Gogol Bordello tak nie było :)