środa, 14 marca 2012

Pokłony w kierunku Hanka Trzeciego (znowu)

Słucham sobie „nowych” płyt Hanka III Williamsa (tych z września, ale to dla mnie i tak świeże bułeczki) i myślę, że byłoby warto poświęcić im więcej niż kilka zdań ostatnio. Im dłużej je znam, tym bardziej mi się podobają obie. „Ghost to a Ghost” jest świetna, ale „Gutter Town”, o ile człowiek oswoi się z tym, że to psychodeliczne hillbilly&outlaw country, robi wrażenie jeszcze mocniejsze. No właśnie, słowo klucz to „wrażenie”. Dawno już nie słyszałem takiej płyty, która pozostawiałaby po sobie ślad na psychice tej wielkości. Mrok i zło sączą się z niektórych utworów, spływając wprost do serc słuchaczy. I zostają tam na długo, dopóki nie wypłucze się ich porządną porcją whisky. Nawet wesołe i skoczne przerywniki brzmią niczym opętańcze zaklinanie nieuchronnego. Hank na zmianę, to nas straszy, to nasz zamęcza upiornie zrzędliwą manierą godnej knajpy gdzieś na końcu świata. Ponad godzina muzyki to jak wyprawa w dzikie lasy Montany, w potłuczonym pick-upie bez świateł, starą strzelbą z ostatnim nabojem i skulonym ze strachu psem pod siedzeniem. O utworze poniżej (polecam posłuchać wieczorem, najlepiej na słuchawkach i w samotności) jeden z anonimowych internautów napisał tak:
“well you get back up in these hills like i live in and you see some weird shit and you stay out of them hollows if you dont know what ya doin you wont be coming back out some off the wall people back there”

Ponoć Hank uwolnił się od wiszącego nad nim kontaktu z poprzednią wywtórnią i pod własnym labelem w końcu może tworzyć taką muzykę jaką chce. Chociaż nienawidzę wszelkich „concept albumów”, te dwa pokazują, że nie tylko świat country&western jeszcze o Trzecim usłyszy.