W piątek odbyły się derby Warszawy. Polonia w końcu walczyła i wywiozła z terenu zielonej ladacznicy jeden cenny punkt. Nasza radość z remisu była ogromna. Atmosfera była wspaniała. Mimo iż mecz oglądaliśmy „tylko” na telebimie na K6, doping rozbrzmiewał jak za dawnych, dobrych czasów. A euforii po golu dla nas chyba nie da się opisać słowami.
Byli tylko najwierniejsi, a mimo to przyszło nas i tak bardzo dużo. Na meczu nie zabrakło przekleństw czy dosadnych piosenek o naszych skomplikowanych uczuciach żywionych do kochanych sąsiadów zza miedzy. I jakoś w końcu nikomu to nie zawadzało, bo stadion to nie teatr, mimo iż są osoby, które próbują nam wmówić, że jest inaczej.
Otóż nie jest. Stadion to miejsce gdzie uchodzą z nas animalistyczne tendencje, złości, gdzie stajemy się na powrót żądnymi krwi małpoludami. Stadion to świątynia testosteronu, błogosławione miejsce będące enklawą męskiej, choć nie tylko, wolności. Zawsze uważałem facetów, którzy nie interesują się piłką nożną za spedalone cipy. Nie znam żadnej osoby, niezależnie od płci, która po przyjściu choć raz na mecz ligowy na stadionie, nie chciała wrócić nań ponownie. Magia ciągle działa, chociaż szpony komercji robią swoje, dusząc to co w piłce najpiękniejsze, czyli kibicowską spontaniczność i szeroki wachlarz emocji.
Niestety, my z RB nie zostaliśmy po meczu, ale nasi kibice zgotowali piłkarzom sporą niespodziankę, czekając na nich na stadionie i robiąc im w nagrodę głośną fiestę. Normalnie jakby to nie była Polonia Warszawa :-)
Obiektywnie, to mecz był chyba nieco nudnawy, ale ja to zauważyłem dopiero post factum, czyli tak jak zawsze. Remedium na żałosny poziom polskiej piłki? Oglądaj ją na żywo, z poziomu trybun, wydarzenia na zielonej murawie nabierają innego, dużo mniejszego, znaczenia.
Piękna piosenka prosto z Rotterdamu. Przy tym się bawią i rozrabiają tamtejsi chuligansi. Do mnie jakoś ta cała Holandia nie trafia, ale co kto tam lubi.
Dużo lepiej, nieprawdaż? Cockney Rejects, czyli muzyczna forpoczta West Ham United, klasyka street punk i kamień węgielny dekady lat 80-tych. To jeszcze z tych wspaniałych czasów, kiedy w starej dobrej Anglii nie dostawało się zakazu stadionowego za wstanie z krzesełka w trakcie meczu. Teraz to już niestety ale teatr, i to drogi, więc dla nielicznych.