Wczoraj przegraliśmy u siebie z Koroną Kielce aż 1:3 i wynik był wodą na młyn naszego raptuska Józia. W sumie już przychodząc na stadion odnosiło się wrażenie, że czeka nas nie tyle stadionowy spektakl co największa stypa nowożytnej Europy. A w roli głównej nieboszczyka On – Jose Mari Bakero, zwany również Marią.
Nie jest łatwo podsumować jego prawie rok bytności na K6. Z jednej strony, Bakero czyli legenda Barcelony. Miał wszelkie papiery na to, by okazać się butnym gnojkiem co najmniej kalibru Beenhakeera (czy jak mu tam było). Takim co to przyjedzie do Polski, najlepiej ze swoim prywatnym kucharzem, zamknie się w rezydencji, a w wywiadach udzielanych na lewo i prawo będzie dawał nam bezcenne porady rodem z pierwszego świata. Okazał się jednak człowiekiem miłym, skromnym a nawet nieco ciapowatym. I jako taki idealnie pasował do Polonii. Kiedy zobaczyłem jego zdjęcia bez brody i w szarej koszulce polo model „bazar Różyckiego 1985” pomyślałem, że na ulicy można by go nie odróżnić od równie szarego motłochu zmierzającego do pracy albo idącego się nachlać po niej. I się kurwa nawet wzruszyłem.

Pamiętam jego pierwszy mecz i nieco szczęśliwy remis z Legią na Łazienkowskiej. Do rywala znad kanałku Bakero miał szczęście – na 9 możliwych punktów zdobył siedem. Za ostatnie 3:0 ma miejsce w annałach tego klubu już na zawsze. Chociażby za to należy mu się moja prywatna sympatia i szacunek jako do człowieka.
Sympatia sympatią, ale jakim trenerem ten Bakero był? Nie znam się, ale wyniki jakoś go nie bronią. W zeszłym sezonie walka o utrzymanie niemal do końca, teraz mimo wielkich wzmocnień Polonia grała coraz to słabiej. Bywało więc różnie, no i te nietrafione transfery zimą... Gdzie jest teraz Cortez i inne wynalazki? No właśnie. Trenera się rozlicza za grę, a przyjaźń należy odłożyć na drugi plan. I z taką niemałą przykrością trzeba stwierdzić, że chociaż forma rozstania pozostawia wiele do życzenia, to jednak taki dzień kiedyś nadejść musiał. To byłby trener na długo w sytuacji gdyby Polonia grałaby piach, składała się głównie z młodzieży, której największym marzeniem jest utrzymanie się w Ekstraklasie. Na inne cele sama motywacja, sympatia i nazwisko to za mało.
Oczywiście, życzę Bakero sukcesów i zastanawiam się jedynie czy zostanie on trenerem specjalizującym się w pracy w naszym pięknym kraju czy też może wróci do ojczyzny. Tyle że tam to czeka co najwyżej trzecia liga i granie do kiełbasek. A u nas taka Legia pewnie już się rozgląda za kimś kto zacznie sprzątać po cudownym dziecku Macieju „pozostaje mi tylko przeprosić kibiców” Skorży... Porażki Legii nieco osładzają mi obecne czasy niepewności, która jest przecież dla kibica Polonii smutną normą w swej oczywistości.

Zdjęcia pochodzą z serwisu www.ksppolonia.pl, a drugie ukradłem jakimś Hiszpanom (oni pewnie też je komuś ukradli).