czwartek, 14 października 2010

Golden Shower z krainy ośmiu bitów

Wiele lat temu gdy byliśmy jeszcze piękni i młodzi, trafiliśmy do pewnego niszowego klubu (tak niszowego, że nie istnieje już od ponad pół dekady) na imprezę rozkręcaną przez niejakiego DJ Robota. Dookoła nas – sami studenci politechniki odziani w grube okulary i flanelowe koszule pamiętające jeszcze młodość Clinta Eastwooda. Nieliczne kobiety służyły jedynie do podpierania ścian, które uginały się od tego szalonego zlotu męskiego testosteronu drugiej jakości. Na ekranie wesoło przewijały się kolejne urywki z dawno minionych czasów dominacji 8-bitów, a z głośników wydobywały się elektroniczne dźwięki ujmujące brutalnością swej prostoty. To były wspaniałe czasy.

Zupełnie przypadkowo przypomniałem sobie o tym wszystkim, gdy natknąłem się na poniższy filmik. Ważne są tak wizualizacje jak i warstwa muzyczna, którą można określić mianem godnej kontynuacji twórczości DJ Robota.


Takie wypady w przeszłości przypominają mi jaki już stary się zrobiłem – od momentu gdy w moim domu królowało małe Atari minęło już przecież ponad dwadzieścia lat.

I na tej refleksji poprzestanę w ten niczym nie wyróżniający się od innych czwartkowy wczesny wieczór.