piątek, 1 października 2010

Piątkowe dywagacje o naturze muzyczno-refleksyjnej

Dzisiaj będzie krótko. Za oknem typowa polska jesień wroga człowiekowi. Deszcze, zimne wiatry, stalowe chmury zasłaniające słońce – nie jest dobrze. A będzie jeszcze gorzej. I tak do połowy kwietnia bądź maja. I jak tu nie chlać?

Nie wiem zupełnie czemu ale z taką pogodą po wuju kojarzy mi się jedna piosenka wspaniałego zespołu The Stranglers.

Dusicieli jakoś ominęła wielka sława i zaszczyty. Są oczywiście popularni i szanowani, miejsce w panteonie rocka też mają zaklepane. Ale siedzą w nim gdzieś daleko z tyłu i wydaje się jakby z roku na rok przesuwali się coraz bardziej w cień. Niemniej spłodzili niejeden i niedwa dobre utwory. „Walk on by” to akurat jest cover ale śmiem twierdzić, że wydobyli z niego wszystko co najlepsze.


Oryginał napisał Burt Bacharach dla Dionne Warwick. W sumie też brzmi nieźle, nawet mając na uwadze to kto go skomponował.

Bacharach ma na koncie tyle wyciskaczy łez i tzw. „pościelówek”, że musiałbym przez kolejny rok pisać tylko o tym. Do tego, ten człowiek nadal żyje, ma się dobrze i chyba ciągle coś tworzy, więc istnieje ryzyko, że to nie koniec jego radosnej twórczości. Nie żebym go lubił, wręcz przeciwnie, wzdrygam się nawet pisząc te słowa. Ale za poniższą scenę należą się autorom ukłony. „Casino Royale” z Peterem Sellersem to największy gniot w historii kina, ale ta jedna chwila godna jest obejrzenia. W roli podkładu muzycznego – „Look of Love”, którego autorem jest wiecie-sami-kto.


No ale wracając do Stranglersów, to oczywiście znani są przede wszystkim ze swojego nieśmiertelnego hitu, czyli Golden Brown. I tym się żegnam na dzisiaj oddalając się wkrótce w objęcia polskiej jesieni koloru golden brown (and silver sky).