Nowy miesiąc i nowe tematy. Do wyboru – albo Palikot i jego ruch imienia Palikota albo walka rządu z rynkiem dopalaczy.
O Panu Januszu nie mam siły nic pisać. Nawet go lubię ale uważam, że zmierza tam gdzie od dawna siedzi już inny Janusz, tyle że Korwin-Mikke - w kierunku partii kanapowej, a nawet i kanapkowej. Nawet nie wadzą mi jego lewicowe poglądy, bo zdaje się, że Palikot jest bardziej pragmatykiem i politycznym realistą, a tacy w romantycznej Polsce nie mają szans na sukces.
O dopalaczach też nic nie wiem. Szczerze, to do weekendu myślałem, że chodzi o produkty, które nabywają ludzie ćwiczący nad sylwetką w siłowniach. Jak byłem naiwny dowiedziałem się dopiero niedawno. A już miałem tu napisać – co ten Tusk czepia się chłopaków robiących masę?
Problem dopalaczy pokazuje dwie rzeczy. Jak dziurawe jest polskie prawo, jak bardzo PR-owy jest nasz obecnie nam panujący rząd i jak głupia jest nasza kochana młodzież. Hmm, to w sumie trzy rzeczy są. Wojna z dopalaczami prowadzona jest w asyście kamer telewizyjnych oraz dziennikarskich piór i pod czułą opieką speców od public relations, którzy na bieżąco niemal monitorują jak działania przekładają się na nastroje społeczne. Brakuje tylko scen pokazujących jak Donald Tusk własnoręcznie zakuwa w kajdanki handlarzy, a ich trupy układa na furmance. Po dobrze wykonanej robocie odjeżdża w kierunku zachodzącego słońca. Tu przypomniała mi się końcowa scena For Few Dollars More, tylko że zamiast Eastwooda widzę sami-wiecie-kogo.
Zwracam szczególną uwagę na ten piękny i jakże pełny dialog pomiędzy głównymi bohaterami:
Man With No Name: "16...17...22...22? (Gun Blast!) 27!"
Mortimer: "Any trouble boy?"
Man With No Name: "No old man. Thought I was having trouble with my adding, it's all right now."
Chociaż jestem zwolennikiem wolności handlu, to dla dopalaczy jakoś nie mam uznania i mój parasol ochronny ich nie dotyczy. Ich sprzedaż jest/była legalna tylko dlatego, że wykorzystywała kruczki prawne, zresztą dosyć naiwnie skonstruowane i bazujące na amerykańskim sposobie postrzegania prawa. Do tego dochodzi bezczelność osób związanych z tym „biznesem” i to, że jawnie ich oferta skierowana była w stronę osób młodych, a więc głupich jak lewe buty. Mimo wszystko sprawa wcale łatwa nie jest, a mnie martwi dodatkowo to, że wykorzystać można ją do jeszcze większego zniewolenia społeczeństwa. Daj państwu palec, a za chwilę weźmie całą dłoń. A wszelkim „królom dopalaczy” należy się siarczysta pięść w nos. Albowiem, największym wrogiem wolności jest ten kto robi z niej zły użytek, jak mawiał pewien klasyk. Nienawidzę ludzi, którzy dają władzy sposobność do tego, by powiększać swoje imperium kosztem nas samych.
Gdzieś na końcu jest oczywiście fakt, że dopalacze są trucizną o bliżej nieokreślonym składzie. Debilem trzeba być, by ryzykować zdrowiem konsumując takie rzeczy. Na szczęście, debile mają swojego patrona w osobie Donalda Tuska, który zrobi wszystko co w jego mocy, by uchronić ich półmózgi od dalszej dewastacji. Sondaże świeccie nad duszą tego dobrego człowieka!