Bardziej lecimy niż jedziemy ale na meczu obecni będziemy - ot, taka próbka mojego talentu poetyckiego próby najwyższej.
Przez Budapeszt do Podgoricy, a po meczu planowany jest krótki relaks i błąkanie się po bałkańskich miastach, miasteczkach i wsiach. Chociaż mecz i tak najważniejszy przecież będzie.
"Na internecie" kibice z Podgoricy (albo jeden kibic, bo internet to tworzą jednak nudzące się jednostki) już nas określili jako najgorszych tifosi w Polsce i powtórzyli opinię wielkiej Legii i Lecha, że Polonia Warszawa to najwięksi frajerzy w kraju. Z pewnością należą nam się za całokształt porządne bałkańskie "klapsy". W końcu jesteśmy Discopolo, a tak w ogóle, to przecież nas kurwa nie ma.
My jednak wiemy swoje - koszulka w barwach reprezentacyjnych już się suszy (zawsze w niej jeżdżę na kadrę siatkarzy! Raz! Dwa! Trzy! Polska!), mam nadzieję, że znajdę też moją trąbkę i piszczałkę. "Na Małyszu" jeszcze działała, a jak nie to kupię nową, bo co to za kibic bez piszczałki przecież!!! Szkoda tylko, że buzi sobie nie pomaluję w kolory flagi... Biorę też oczywiście polo BMW Sauber i taką samą czapkę z daszkiem. Niech Czarnogórcy wiedzą, że nie ma wyścigowca nad Kubicę, nie.
Na miejscu, mam nadzieję, będą wygodne krzesełka i jakiś dobry catering. Kiełbaska, cola i oglądanie na siedząco dobrego meczu, to jest to. I żadna jebana sektorówka nie będzie mi zasłaniała widoku, przecież jadę żeby zobaczyć jak grają piłkarze, nie? Za to płacę kasę, a nie za wdychanie dymu z rac i słuchanie przekleństw.
Zapowiada się pyszna zabawa w dobrym polonijnym stylu.
Jednym słowem - wielki kurwa żart, ale niech sobie myślą inni, że jesteśmy dupkami i naprawdę jesteśmy zakałą kibicowskiego półświatka. We don't care. Mamy to w dupie!!!
Piosenka z dedykacją dla wszystkich, którym się wydaje, że tacy właśnie jesteśmy.
Wrong kurwa :-)
piątek, 26 czerwca 2009
czwartek, 25 czerwca 2009
A jednak jedziemy!!!
Los płata człowiekowi różne figle. Czasami kiedy myślisz, że coś jest pewne tak wcale się nie okazuje. Myśleliśmy , że nie pojedziemy, a jednak jedziemy! Aż tak drogo nie wyszło, co prawda wystarczająco drogo żeby mieć wątpliwości czy dobrze robimy. Ze względów pragmatycznych ani ja ani Sadat jechać nie powinniśmy ale co tam, raz się żyje! Co tam praca czy jej szukanie, co tam kredyty i pity, remonty i co tam jeszcze czym codzienność nas przytłacza. Przez te parę dni będziemy królami życia, będzie mecz, emocje, picie, poznawanie, przeżywanie, zwiedzanie i pewnie sporo przygód, których siedząc w domu byśmy nigdy nie przeżyli. Pojedziemy nad Adriatyk, będziemy się raczyć kałamarnicami i ośmiornicami albo moim ulubionym czarnych risotto ( jakby ktoś nie wiedział, czarny kolor uzyskuje się dzięki inkaustowi (atrament) wytwarzanego przez kałamarnice). W Czarnogórze przywitają nas poza tym piękna pogoda i piękne dziewczyny oraz niemniej piękna muzyka. Sadat co prawda nie znosi bałkański dźwięków, ja za to uwielbiam i muszę go zmartwić, że wszędzie będzie słyszał te rytmy. Czy to w autobusie, barze, restauracji, na plaży czy w sklepach. Myślę, że wyjazd będzie naprawdę udany. Poza tym warto będzie być na samym meczu, gdyż może to być jeden z ostatnich europejskich meczów Polonii a może nawet jeden z ostatnich w ogóle. Każdy chyba wie, że przyszłość czarnych Koszul wisi na włosku, dlatego jedna z rzeczy, którą możemy zrobić to pojechać do Podgoricy i pokazać, że Polonia ma kibiców dla których warto istnieć.
Piosenki śpiewane przez tą damę będziemy słyszeć bardzo często.
Piosenki śpiewane przez tą damę będziemy słyszeć bardzo często.
poniedziałek, 22 czerwca 2009
dress in black uniforms
No niestety. Losowanie trochę nie po naszej myśli. Znaczy się na pewno nie dla mnie bo dla Sadata może łatwiej dostać się z Polski do Czarnogóry. Co prawda biedak przyzwyczaił się do samolotów a tutaj niestety w grę wchodzi autokar.Chociaż i z autokarem może być problem, bo mimo że Bałkany to kierunek popularny w wakacje ale niestety nie Podgorica. Ale kto wie, może jeszcze coś się uda wyczarować ale wątpię. Póki co ten wyjazd jest dla mnie za drogi, gdyż jak wiecie mieszkam w Irlandii. Miejmy nadzieje, że wygramy i następne losowania będą dogodniejsze. A jest na co czekać bo w 3 rundzie może trafić nas miedzy innymi AS Roma. Wtedy świat zobaczy jak Czarne Koszule ponownie zdobywają Rzym..........

Odliczamy czas do losowania.....
Witam wszystkim po nieco długiej przerwie. Ponieważ i tak siedzę teraz przez komputerem i czekam na wyniki losowania i jestem sparaliżowany przez emocje na tyle żeby zrobić coś konkretnego postanowiłem, że coś napiszę. Zacznę od nadrobienia zaległości ponieważ w piątek byłem na koncercie Britney Spears!!!
Żeby w najlepszy sposób przybliżyć ducha tego koncertu przywołam dwóch klasyków. Pierwszy, Giambattista Marino, zwany również Marini, zwykł mawiać "Celem poety jest cudowność. Kto nie potrafi zdumiewać niech idzie do stajni". Drugi, Tomasz Pukacki, zwany również Tytusem, podczas jednego ze wczesnych koncertów Acid Drinkers rzekł słowa jakże dokładnie opisujące mechanizm show-biznesu. Otóż noc przed koncertem chłopcy z zespołu nieco nadużyli alkohol co spowodowało, ze ówczesny gitarzysta zespołu niejaki Litza miał olbrzymiego kaca i był znacznie osłabiony. podczas koncertu Tytus, że Litza gra jakoś z małym entuzjazmem i zachowuje się niezbyt żywiołowo. Dlatego podszedł do niego i mówi: " o co chodzi? dlaczego nie machasz włosami?" na to Litza mówi , że nie może i jak zacznie machać głową to umrze. Na to Tytus odpowiada" to umrzyj ale machaj łbem. Ludzie zapłacili żeby obejrzeć koncert. Jakby chcieli sobie posłuchać muzyki to kupili by se płytę".
Koncert Britney był idealny. Dostałem to na co liczyłem i za co zapłaciłem. Wspaniałe show, które zadziwiało, bawiło i zachwycało. Dużo się działo, zmieniały się stroje i scenografia. Byli tancerze, żonglerzy, clowni, siłacze. Było seksownie, radośnie i kolorowo. Nie muszę dodawać , że Brit śpiewała z playbacku co uważam za najlepsze rozwiązanie inaczej koncert mógłby wyjść znacznie gorzej. Sama bohaterka dawała z siebie wszystko i nikt nie powinien być rozczarowany jej występem. Prezentowała się bardzo dobrze, uśmiechnięta i radosna. Nie dziwie się tez na czym polega jej fenomen. Jest to zwykła, zdrowa dziewczyna z którą można się utożsamiać. Ładna buzia i spoko ciało ale nie jakaś odległa piękność nosząca rozmiar nr 0. Tak aryjska sól luizjańskiej ziemi, która i dziecko urodzi, uśmiechnie się, pokocha się z ukochanym, ugotuje dobry obiad i jeszcze piosenkę zaśpiewa. Dlatego jak juz wcześniej pisałem 100% poparcia dla Britney i Hooray for Dixie Land!!!
A propos Southern Beauty, to ostatnio oglądałem film Dukes of hazzard. Dzieło może nie najwyższych lotów ale na pewno mające w sobie to coś, ducha Południa. Grała tam niejaka Jessica Simpson. Z tego filmu pochodzi poniższa piosenka. Jedyne co mogę napisać po obejrzeniu tego teledysku to : SOUTH WILL RISE AGAIN!!!
http://www.youtube.com/watch?v=ReXt4l9r2pA&feature=fvst
PS. niestety ze względu na prawa autorskie umieszczam tylko link.
Żeby w najlepszy sposób przybliżyć ducha tego koncertu przywołam dwóch klasyków. Pierwszy, Giambattista Marino, zwany również Marini, zwykł mawiać "Celem poety jest cudowność. Kto nie potrafi zdumiewać niech idzie do stajni". Drugi, Tomasz Pukacki, zwany również Tytusem, podczas jednego ze wczesnych koncertów Acid Drinkers rzekł słowa jakże dokładnie opisujące mechanizm show-biznesu. Otóż noc przed koncertem chłopcy z zespołu nieco nadużyli alkohol co spowodowało, ze ówczesny gitarzysta zespołu niejaki Litza miał olbrzymiego kaca i był znacznie osłabiony. podczas koncertu Tytus, że Litza gra jakoś z małym entuzjazmem i zachowuje się niezbyt żywiołowo. Dlatego podszedł do niego i mówi: " o co chodzi? dlaczego nie machasz włosami?" na to Litza mówi , że nie może i jak zacznie machać głową to umrze. Na to Tytus odpowiada" to umrzyj ale machaj łbem. Ludzie zapłacili żeby obejrzeć koncert. Jakby chcieli sobie posłuchać muzyki to kupili by se płytę".
Koncert Britney był idealny. Dostałem to na co liczyłem i za co zapłaciłem. Wspaniałe show, które zadziwiało, bawiło i zachwycało. Dużo się działo, zmieniały się stroje i scenografia. Byli tancerze, żonglerzy, clowni, siłacze. Było seksownie, radośnie i kolorowo. Nie muszę dodawać , że Brit śpiewała z playbacku co uważam za najlepsze rozwiązanie inaczej koncert mógłby wyjść znacznie gorzej. Sama bohaterka dawała z siebie wszystko i nikt nie powinien być rozczarowany jej występem. Prezentowała się bardzo dobrze, uśmiechnięta i radosna. Nie dziwie się tez na czym polega jej fenomen. Jest to zwykła, zdrowa dziewczyna z którą można się utożsamiać. Ładna buzia i spoko ciało ale nie jakaś odległa piękność nosząca rozmiar nr 0. Tak aryjska sól luizjańskiej ziemi, która i dziecko urodzi, uśmiechnie się, pokocha się z ukochanym, ugotuje dobry obiad i jeszcze piosenkę zaśpiewa. Dlatego jak juz wcześniej pisałem 100% poparcia dla Britney i Hooray for Dixie Land!!!
A propos Southern Beauty, to ostatnio oglądałem film Dukes of hazzard. Dzieło może nie najwyższych lotów ale na pewno mające w sobie to coś, ducha Południa. Grała tam niejaka Jessica Simpson. Z tego filmu pochodzi poniższa piosenka. Jedyne co mogę napisać po obejrzeniu tego teledysku to : SOUTH WILL RISE AGAIN!!!
http://www.youtube.com/watch?v=ReXt4l9r2pA&feature=fvst
PS. niestety ze względu na prawa autorskie umieszczam tylko link.
niedziela, 21 czerwca 2009
Losowania, czyli co nam rzuci UEFA
Za kilka dni losowanie pierwszej rundy wstępnej Ligi Europejskiej. Czy jakoś tak. Ranga rozgrywek niska, potencjalni rywale egzotycznie nieznani, szansa na wstydliwą porażkę - całkiem spora. Polskim zespołom, jak wiadomo, wszystko przeszkadza i lubią odpadać na samym początku zmagań pucharowych. Bo to lato, bo za wcześnie, bo przecież wiosną rozegrali aż dziesięć spotkań w lidze, bo murawa nierówna, bo samolot długo leciał, bo kibice krzyczeli, bo grali pod słońce, bo grali pod wiatr, bo dopiero co zakończyli trudny obóz przygotowawczy, bo rywal okazał się bardzo agresywny i dobrze zorganizowany - sami sobie możemy wybrać wymówkę. Wszystkie były już używane przez Lecha, Ległę, Wisłę i inne potęgi naszego kraju.
Ciekawe jak to będzie z Polonią. Kogo wylosujemy? To o tyle ważne, że jako osoby młode, szalone i zakochane w czarnym kolorze, postanowiliśmy z Gregiem poważnie się zastanowić nad wyjazdem na mecz pucharowy KSP. Jak los da nam rywala w naszym zasięgu, tzn. nie czołówkę ligową Armenii, Kazachstanu albo innych Azerbejdżanów, to może, może, skusimy się i pojedziemy za drużyną. Podniecenie rośnie - chociaż obaj wiemy, że złośliwy los rzuci nam coś poza naszym zasięgiem :-)
Jest szansa na coś z Wysp Brytyjskich ale walijskie sioła pasują niewiele lepiej niż postradziecka dzicz. Chyba najlepsza byłaby jakaś "pribaltika" - powiedziałem to głośno więc na pewno nic nie wylosujemy z tych okolic. Luksemburg też by można odwiedzić - w dwie osoby to byłby już najazd na to biedne państwo. Już widzę oczami wyobraźni jak nas dwóch na stadion odprowadza dziesięciu policjantów, a nagłówki prasy biją po oczach artykułami o polskiej dziczy, która najechała miasto siejąc zgorszenie i chaos.
Losowanie chyba w środę - ja obstawiam Wyspy Owcze na które będzie można chyba jedynie dopłynąć wpław.
Ciekawe jak to będzie z Polonią. Kogo wylosujemy? To o tyle ważne, że jako osoby młode, szalone i zakochane w czarnym kolorze, postanowiliśmy z Gregiem poważnie się zastanowić nad wyjazdem na mecz pucharowy KSP. Jak los da nam rywala w naszym zasięgu, tzn. nie czołówkę ligową Armenii, Kazachstanu albo innych Azerbejdżanów, to może, może, skusimy się i pojedziemy za drużyną. Podniecenie rośnie - chociaż obaj wiemy, że złośliwy los rzuci nam coś poza naszym zasięgiem :-)
Jest szansa na coś z Wysp Brytyjskich ale walijskie sioła pasują niewiele lepiej niż postradziecka dzicz. Chyba najlepsza byłaby jakaś "pribaltika" - powiedziałem to głośno więc na pewno nic nie wylosujemy z tych okolic. Luksemburg też by można odwiedzić - w dwie osoby to byłby już najazd na to biedne państwo. Już widzę oczami wyobraźni jak nas dwóch na stadion odprowadza dziesięciu policjantów, a nagłówki prasy biją po oczach artykułami o polskiej dziczy, która najechała miasto siejąc zgorszenie i chaos.
Losowanie chyba w środę - ja obstawiam Wyspy Owcze na które będzie można chyba jedynie dopłynąć wpław.
wtorek, 9 czerwca 2009
Znowu skandal!!! Tym razem nawet na miarę międzynarodową!!!

Ostatnimi czasy ilekroć czytam jakiś portal informacyjny zawsze natrafiam na jakiś skandal. Zaczynam podejrzewać, że jest to słowo klucz dla współczesnych dziennikarzy. Razem z Sadatem ustaliliśmy, że ci "dziennikarze" mogą mieć specjalny wykaz słów, które należy umieścić w nagłówku żeby jak najwięcej ludzi otworzyło wiadomość. Wtedy można pokazać czarno na białym reklamodawcy ile ludzi zobaczyło ich reklamę i jaki zasięg ma ich portal. Niestety "dziennikarstwo internetowe" podporządkowane jest komercji. Ogólnie się temu nie dziwię ponieważ reklama jest jedynym sposobem, żeby dana witryna zarabiała. Powoduje to jednak, że poziom takiego dziennikarstwa sięga dna. Dlatego coraz więcej artykułów, które nie spełniają żadnych wymogów merytorycznych, na dodatek są bezdennie głupie i pozbawione jakiejkolwiek logiki. Wystarczy sensacyjny nagłówek, parę wyciągniętych z kontekstu zdarzeń i jakaś mętna myśl przewodnia i taki pismak, który był za cienki żeby dostać się do jakiegoś drukowanego tytułu zarabia dla swojej firmy całkiem spore pieniądze.
Oto najświeższy przykład dziennikarskiej mizerii
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Skandal-w-Belgradzie-Pier...my-rzad-i-polityke-Tuska!,wid,11204633,wiadomosc.html?ticaid=182d2
Wielki skandal trzeba przyznać i w dodatku jaki tajemniczy. Dziennikarzyna pisze, że jeszcze nie ustalono skąd wziął się transparent. Wot zagwostka. Myślę, że warto powołać specjalna komisje żeby rozwiązała to zagadnienie a premier powinien zażądać wyjaśnień od ambasadora Serbii. Jeszcze nasz śledczy pismak dopatruję się w tym skandalu na miarę międzynarodową i (o zgrozo!!!) łamania ciszy wyborczej!!! O mój Boże toż to przestępstwa najwyższego rzędu!!! Całe szczęście osoba, która napisała ten artykuł ma tak nieprzeciętny umyśl, że doszukała się w danym transparencie treści promujące lub dyskredytujące jakiegoś kandydata lub komitet wyborczy. Całe szczęście ktoś to zauważył bo ja nie dostrzegłem w tym haśle nic co by nawiązywało do wyborów. Nasz milusiński nie dość, że reprezentuje wspaniały warsztat to jeszcze zna się wyśmienicie na prawie. Według niego zostało złamane prawo w kraju gdzie dany przepis nie obowiązuję. Chyba, że coś przegapiłem i Belgrad stał się miastem, w którym obowiązuje polska jurysdykcja albo Serbia weszła do UE. Doprawdy ciekawych rzeczy możemy się dowiedzieć z tego artykułu. Na wszelki wypadek zacytuję ten fragment jakby wp.pl artykuł usunęło.
Cytat za Wirtualną Polską
.
Do skandalicznego wydarzenia doszło na stadionie piłkarskim w Belgradzie. Podczas meczu Austria-Serbia na trybunach wywieszono transparent "Pierd...my rząd i politykę Tuska".
Sytuacja jest o tyle niecodzienna, że nie był to mecz reprezentacji Polski. Nie był też rozgrywany w naszym kraju, co oznacza, że transparent musiał znaleźć się na trybunach najprawdopodobniej przy współpracy Polaków z Serbami.
Dodatkowo "smaczku" sprawie dodaje fakt, że podczas meczu, który się odbył 6 czerwca, w Polsce obowiązywała cisza wyborcza.
Wydarzenie można uznać za skandal międzynarodowy, bowiem międzynarodowa federacja piłki nożnej nie pozwala na propagowanie na stadionach jakichkolwiek treści politycznych.
Transparent, który miał jeszcze dwie części "Kosowo jest serbskie" i "Krzyczy cała Polska", został wkrótce usunięty. Na razie nie wiadomo, jakim sposobem znalazł się on na trybunach.
Mam nadzieję, że mój post sprowokuje Sadata do napisania co myśli o współczesnych dziennikarzach zarówno tych internetowych i tradycyjnych, gdyż ma on wiele ciekawego do powiedzenia na ich temat.
Z kibolskim pozdrowieniem
Gregu
SRBIJA JE KOSOVO, KOSOVO JE SRBIJA!!!!!
poniedziałek, 8 czerwca 2009
Ciemnogród uświadomiony
Racja Gregu.
Ja się pochwalę, że mimo, iż zbliżam się do 30-tki i jestem obdarzony pełnią praw obywatelskich, nigdy jeszcze nie zawitałem do urny. I powiem więcej. Nie wiem co by się musiało stać, żebym to zmienił. Wiele osób mówi mi, że to przejaw ciemnogrodu, a ja się retorycznie pytam - kto tu jest naprawdę ciemny?
Czy aby nie Wy, drodzy miłośnicy demokracji, którzy regularnie chodzicie do urn, by wypierać kolejnych idiotów na stołki? Nie czujecie się najzwyklejszymi w świecie pożytecznymi idiotami?
Wyznaję zasadę: głosując zgadzasz się by owi "wybrańcy narodu" sprawowali nad Tobą władzę. Nie głosując - pokazujesz im środkowy palec. Niech się politolodzy i socjologowie zamartwiają biernością, niech sobie mądre głowy używają na takich jak ja. Niech mnie straszą, niech grożą. Niech mi mówią, że trzeba iść i co najwyżej oddać nieważny głos. Tylko, że to wszystko jest przejaw akceptacji demokracji. Ja jestem jej wrogiem, więc nie spodziewajmy się, bym miał używać jej narzędzi do demonstrowania mojej niechęci - co potencjalnie tylko potwierdzi opinie jej orędowników, że to najwspanialszy system pod słońcem. "Pozwala wypowiedzieć się nawet jej wrogom" - powiedzą wtedy. I gówno powiedzą, bo ja mam w dupie to, że system pozwala mi oddać głos, wiedząc, że i tak zawsze wygra tępy, sterowany motłoch.
Znalazłem kiedyś taki fajny mural, pochodzący jeszcze z lat 70-tych. Dobrze oddaje moje przemyślenia na temat demokracji jako takiej:
Ja się pochwalę, że mimo, iż zbliżam się do 30-tki i jestem obdarzony pełnią praw obywatelskich, nigdy jeszcze nie zawitałem do urny. I powiem więcej. Nie wiem co by się musiało stać, żebym to zmienił. Wiele osób mówi mi, że to przejaw ciemnogrodu, a ja się retorycznie pytam - kto tu jest naprawdę ciemny?
Czy aby nie Wy, drodzy miłośnicy demokracji, którzy regularnie chodzicie do urn, by wypierać kolejnych idiotów na stołki? Nie czujecie się najzwyklejszymi w świecie pożytecznymi idiotami?
Wyznaję zasadę: głosując zgadzasz się by owi "wybrańcy narodu" sprawowali nad Tobą władzę. Nie głosując - pokazujesz im środkowy palec. Niech się politolodzy i socjologowie zamartwiają biernością, niech sobie mądre głowy używają na takich jak ja. Niech mnie straszą, niech grożą. Niech mi mówią, że trzeba iść i co najwyżej oddać nieważny głos. Tylko, że to wszystko jest przejaw akceptacji demokracji. Ja jestem jej wrogiem, więc nie spodziewajmy się, bym miał używać jej narzędzi do demonstrowania mojej niechęci - co potencjalnie tylko potwierdzi opinie jej orędowników, że to najwspanialszy system pod słońcem. "Pozwala wypowiedzieć się nawet jej wrogom" - powiedzą wtedy. I gówno powiedzą, bo ja mam w dupie to, że system pozwala mi oddać głos, wiedząc, że i tak zawsze wygra tępy, sterowany motłoch.
Znalazłem kiedyś taki fajny mural, pochodzący jeszcze z lat 70-tych. Dobrze oddaje moje przemyślenia na temat demokracji jako takiej:

Europa wybierała, wybierała i się...........
Jesteś my już po jakże ważnych i istotnych wyborach jakimi są wybory do PE. Ja nie głosowałem, chociaż mogłem bo mam te wybory w dupie. Zresztą jak większość Europejczyków. Oczywiście każdy ma swoje powody i przesłanki. jednym się nie chciało inni nie mieli czasu a jeszcze inni olali to w pełni świadomie. Oczywiście zaraz podniesie się szum w mediach, że Polakom brak politycznej świadomości, autorytety moralne zaczną mówić, że nie dorośliśmy do demokracji a niektórzy tytani umysłu posuną się do wniosku, że należy brać przykład z Belgii i zrobić wybory obowiązkowymi. Pozwólcie więc, że coś wam powiem. Otóż nie brakuje mi politycznej świadomości zarówno pod względem ideologicznym jak i strukturalnym dlatego też leję na te wybory jako zupełnie nic nieznaczące. Jeżeli PE zacznie robić coś więcej poza "uchwalaniem uchwał" to pewnie będę głosował. Jak na razie wybory europejskie maja dla mnie takie samo znaczenie jak głosowanie w konkursie Eurowizji. Jeżeli dla kogoś świadomością polityczną jest głosowanie na PO, żeby "nie było wstydu w Europie" to ja wolę być ciemną masą nie biorącą udziału w wyborach. Poza tym jak można wprowadzać ludzi w błąd, mówiąc że wybieramy przedstawicieli Polski. Polskę w Unii reprezentuje zupełnie kto inny i no to mamy raczej wpływ tylko przez wybory parlamentarne i żadnego innego. Pamiętajcie, że europosłowie nie reprezentują swojego kraju, tylko daną opcję polityczną, dlatego niezbyt mnie interesuje kto z Polski będzie reprezentował EPL-ED czy też PES albo inne ALDE.
Chciałem już wczoraj napisać coś o wyborach ale przestraszyłem się groźnie brzmiącego ostrzeżenia o łamaniu ciszy wyborczej. Obawiałem się, że w tej pełnej paradoksów UE pisanie, że się leje na wybory do PE mogłyby zostać uznane za złamanie ciszy. A panie, jakbym musiał milion złotych zapłacić to bym się chyba do końca życia nie wypłacił i jeszcze moje dzieci by musiały mnie spłacać. Ale by było.
Chciałem już wczoraj napisać coś o wyborach ale przestraszyłem się groźnie brzmiącego ostrzeżenia o łamaniu ciszy wyborczej. Obawiałem się, że w tej pełnej paradoksów UE pisanie, że się leje na wybory do PE mogłyby zostać uznane za złamanie ciszy. A panie, jakbym musiał milion złotych zapłacić to bym się chyba do końca życia nie wypłacił i jeszcze moje dzieci by musiały mnie spłacać. Ale by było.
niedziela, 7 czerwca 2009
Keep on running
Nie pisałem jeszcze o jednej pasji jakiej jestem szczęśliwym posiadaczem. W sumie nie pisałem jeszcze o wielu moich pasjach, więc tym bardziej pora zacząć o nich wspominać.
Na początek mała opowiastka.
Jan Himilsbach miał kiedyś ponoć szansę zagrać u samego Spielberga - tak głosi jedna z "urban legend". Aktor jednak nie był zainteresowany. Zapytany dlaczego, odpowiedział, że musiałby się nauczyć nieco angielskiego.
Co to za problem - zapytał ciekawski.
Ano taki, że się ten Spielberg rozmyśli, a jak zostanę z tym angielskim jak głupi chuj - odpowiedział rezolutnie Himilsbach.
A co to ma wspólnego ze mną?
Ano, jakieś ponad dwa lata temu zacząłem biegać, co by zaimponować dziewczynie. Dziewczyny już dawno nie ma (tzn. jest tam gdzieś), a ja, jak ten głupi chuj, zostałem z tym bieganiem.
Bieganie jest fajnym sportem dla wolnościowca. Jesteś sam - Twój sukces jest w Twoich rękach (no - nogach). Można sobie o różnych rzeczach pomyśleć, bo bieganie to jednak monotonia. Jest czas na analizy, podejmowanie decyzji czy tłumaczenie sobie samemu co jest dobre, a co złe. No i jest w tym coś z pogranicza SM. Ten wysiłek, zmęczenie, zwątpienie, stawianie sobie celów do pokonania, te chwile kiedy już naprawdę nie masz siły ale jednak przesuwasz się dalej i dalej... Z jednej strony - okropne, z drugiej - piękne.
Taka fajna reklama nakręcająca atmosferę:
Zaprawdę Wam powiadam - kiedy ją widzę, mam ochotę wyjść i pobiegać znowu. Przypominają się zimowe wieczory, kiedy w zamieci, śniegu i mrozie, wychodziłem na dwór, robiłem swoje a wracając, patrzyłem się na czerwoną od wysiłku i zmęczenia twarz w lustrze i mogłem powiedzieć do siebie, że było ok :-)
Podczas tego, zawsze można sobie dobrej muzyki posłuchać. Ot, choćby takiej:
UK Subs dobrze się sprawdzają w momentach kryzysowych (czyli u mnie - zawsze). Pamiętam zabawną sytuację gdy słysząc kawałek powyżej, podczas biegu na 10 km dookoła ZOO, tak przyspieszyłem, że wyprzedziłem z pół setki osób, a potem oczywiście, zdechłem i do końca byłem wyprany z energii. Bieganie to sport dla osób myślących, a ja ciągle kieruje się emocjami.
Kawałka poniżej co prawda dawno żem nie słyszał w słuchawkach, ale zdecydowanie należy do jednych z ulubionych:
Dobranoc państwu :-)
Na początek mała opowiastka.
Jan Himilsbach miał kiedyś ponoć szansę zagrać u samego Spielberga - tak głosi jedna z "urban legend". Aktor jednak nie był zainteresowany. Zapytany dlaczego, odpowiedział, że musiałby się nauczyć nieco angielskiego.
Co to za problem - zapytał ciekawski.
Ano taki, że się ten Spielberg rozmyśli, a jak zostanę z tym angielskim jak głupi chuj - odpowiedział rezolutnie Himilsbach.
A co to ma wspólnego ze mną?
Ano, jakieś ponad dwa lata temu zacząłem biegać, co by zaimponować dziewczynie. Dziewczyny już dawno nie ma (tzn. jest tam gdzieś), a ja, jak ten głupi chuj, zostałem z tym bieganiem.
Bieganie jest fajnym sportem dla wolnościowca. Jesteś sam - Twój sukces jest w Twoich rękach (no - nogach). Można sobie o różnych rzeczach pomyśleć, bo bieganie to jednak monotonia. Jest czas na analizy, podejmowanie decyzji czy tłumaczenie sobie samemu co jest dobre, a co złe. No i jest w tym coś z pogranicza SM. Ten wysiłek, zmęczenie, zwątpienie, stawianie sobie celów do pokonania, te chwile kiedy już naprawdę nie masz siły ale jednak przesuwasz się dalej i dalej... Z jednej strony - okropne, z drugiej - piękne.
Taka fajna reklama nakręcająca atmosferę:
Zaprawdę Wam powiadam - kiedy ją widzę, mam ochotę wyjść i pobiegać znowu. Przypominają się zimowe wieczory, kiedy w zamieci, śniegu i mrozie, wychodziłem na dwór, robiłem swoje a wracając, patrzyłem się na czerwoną od wysiłku i zmęczenia twarz w lustrze i mogłem powiedzieć do siebie, że było ok :-)
Podczas tego, zawsze można sobie dobrej muzyki posłuchać. Ot, choćby takiej:
UK Subs dobrze się sprawdzają w momentach kryzysowych (czyli u mnie - zawsze). Pamiętam zabawną sytuację gdy słysząc kawałek powyżej, podczas biegu na 10 km dookoła ZOO, tak przyspieszyłem, że wyprzedziłem z pół setki osób, a potem oczywiście, zdechłem i do końca byłem wyprany z energii. Bieganie to sport dla osób myślących, a ja ciągle kieruje się emocjami.
Kawałka poniżej co prawda dawno żem nie słyszał w słuchawkach, ale zdecydowanie należy do jednych z ulubionych:
Dobranoc państwu :-)
Lions of West Transvaal!!!
No to ładnie, to teraz się zacznie. Po poście Sadata mamy przejebane. Chyba, że kompromitujące pewnych polityków fakty, o których już pisałem, że znamy jakoś uratują nam skórę. Skoro kości zostały już rzucone to należy przejść Rubikon.
To wspaniała piosenka, przy której razem z Sadatem się wzruszamy. Znaczy się nie siedzimy sobie w zaciszu i trzymamy za ręce się, tylko on wzrusza się u siebie a ja u siebie. Wykonawcą jest niejaki Bok van Blerk, który można śmiało powiedzieć, że posiada status gwiazdy w RPA. Nie muszę jednak dodawać, że głownie wśród białej mniejszości. Oczywiście wiele osób może się dopatrywać w tej piosence jakiś rasistowskim podtekstów ale ja nie mam zamiaru nikomu udowadniać, że nie jestem wielbłądem jak to się mówi. Jeżeli ktoś dopatruje się kontrowersji w piosence, która mówi o historii i jest hołdem złożonym własnemu narodowi to tylko świadczy o jego inteligencji a w zasadzie jej braku.
PS Prawdopodobnie co jakiś czas będziemy wrzucać jakieś przeboje afrykanerskiego popu ponieważ mają prawdziwy potencjał na hity.
To wspaniała piosenka, przy której razem z Sadatem się wzruszamy. Znaczy się nie siedzimy sobie w zaciszu i trzymamy za ręce się, tylko on wzrusza się u siebie a ja u siebie. Wykonawcą jest niejaki Bok van Blerk, który można śmiało powiedzieć, że posiada status gwiazdy w RPA. Nie muszę jednak dodawać, że głownie wśród białej mniejszości. Oczywiście wiele osób może się dopatrywać w tej piosence jakiś rasistowskim podtekstów ale ja nie mam zamiaru nikomu udowadniać, że nie jestem wielbłądem jak to się mówi. Jeżeli ktoś dopatruje się kontrowersji w piosence, która mówi o historii i jest hołdem złożonym własnemu narodowi to tylko świadczy o jego inteligencji a w zasadzie jej braku.
PS Prawdopodobnie co jakiś czas będziemy wrzucać jakieś przeboje afrykanerskiego popu ponieważ mają prawdziwy potencjał na hity.
sobota, 6 czerwca 2009
Sud Afrika
Mecz Polski z RPA jest może dobrym momentem, by zacząć w końcu pisać o czymś innym niż piłka. Po obejrzeniu tych mętnych 90 minut, naprawdę trudno zrozumieć co takiego ciekawego może być w tym sporcie. Nasze Orły chodzącą reklamą tego sportu raczej nie są - nie mam siły się nad nimi pastwić, więc pozostawiam ich poczynania bez komentarza.
Transmisja z Orlando uświadamia nam jednak, że jest taki kraj jak Afryka Południowa. Na świecie słyszy się o nim mało, a jeżeli już to najczęściej w konwencji lewicowego bajdurzenia o krzywdzie, pojednaniu, wybaczeniu i pokojowej koegzystencji ras. RPA stawiane jest często jako przykład dla innych państw regionu. Apartheid odmieniany jest przez wszystkie przypadki. Można odnieść wrażenie, że w przeciwieństwie do sąsiedniego Zimbabwe, RPA jakoś sobie radzi. Błąd.
O dramacie Afryki Południowej niech najlepiej mówią sami jej mieszkańcy. Ot, pierwszy lepszy przykład z brzegu:
Morderstwa, rabunki w biały dzień, gwałty i politycy, którzy mówią, że jak się nie podoba to afrykanerzy "mogą wrócić". Tyle, że nie mają dokąd, bo z Afryką są zżyci nie od dekad, a setek lat. Na pomoc "cywilizacji" też nie mają co liczyć, bo za czasów segregacji rasowej zostali z niej wykluczeni i obecnie nikt nie odważy się wyciągnąć dłoń w ich kierunku. Ciekawe jednak co mają do powiedzenia trybuni lewicy teraz, gdy po latach od zniesienia apartheidu, RPA składa się niczym domek z kart? Co mają teraz do powiedzenia obrońcy praw człowieka? Dlaczego teraz nie krzyczą, że dzieje się krzywda? Dzieje się przecież nie tylko białym ale i czarnym. RPA to kraj rządzony przez motłoch i bandytów - taki oto raj stworzono w ramach "wolności i równości". Ciekawe kiedy normalni mieszkańcy RPA wybuchną i powiedzą światu, że nie o taką wolność wszystkim chodziło?
Drugi filmik jest nieco długi, ale warto posłuchać słów piosenki tytułowej. Nelson Mandela co prawda jej chyba nie śpiewa, za to biali osadnicy, mimo kwaśnej miny, znają słowa nader dobrze:
Można powiedzieć - wieś tańczy, wieś śpiewa. Nie dość, że jest równo, sprawiedliwie i uczciwie, to jeszcze wszystko odbywa się w pokojowej atmosferze. Litania co bardziej znanych osób zamordowanych w RPA:
Afryka Południowa pogrąża się w chaosie i upadku, ale niestety, cywilizacja postępu nie przyjdzie jej z pomocą - jest przecież RPA jednym z jej dzieci...
Transmisja z Orlando uświadamia nam jednak, że jest taki kraj jak Afryka Południowa. Na świecie słyszy się o nim mało, a jeżeli już to najczęściej w konwencji lewicowego bajdurzenia o krzywdzie, pojednaniu, wybaczeniu i pokojowej koegzystencji ras. RPA stawiane jest często jako przykład dla innych państw regionu. Apartheid odmieniany jest przez wszystkie przypadki. Można odnieść wrażenie, że w przeciwieństwie do sąsiedniego Zimbabwe, RPA jakoś sobie radzi. Błąd.
O dramacie Afryki Południowej niech najlepiej mówią sami jej mieszkańcy. Ot, pierwszy lepszy przykład z brzegu:
Morderstwa, rabunki w biały dzień, gwałty i politycy, którzy mówią, że jak się nie podoba to afrykanerzy "mogą wrócić". Tyle, że nie mają dokąd, bo z Afryką są zżyci nie od dekad, a setek lat. Na pomoc "cywilizacji" też nie mają co liczyć, bo za czasów segregacji rasowej zostali z niej wykluczeni i obecnie nikt nie odważy się wyciągnąć dłoń w ich kierunku. Ciekawe jednak co mają do powiedzenia trybuni lewicy teraz, gdy po latach od zniesienia apartheidu, RPA składa się niczym domek z kart? Co mają teraz do powiedzenia obrońcy praw człowieka? Dlaczego teraz nie krzyczą, że dzieje się krzywda? Dzieje się przecież nie tylko białym ale i czarnym. RPA to kraj rządzony przez motłoch i bandytów - taki oto raj stworzono w ramach "wolności i równości". Ciekawe kiedy normalni mieszkańcy RPA wybuchną i powiedzą światu, że nie o taką wolność wszystkim chodziło?
Drugi filmik jest nieco długi, ale warto posłuchać słów piosenki tytułowej. Nelson Mandela co prawda jej chyba nie śpiewa, za to biali osadnicy, mimo kwaśnej miny, znają słowa nader dobrze:
Można powiedzieć - wieś tańczy, wieś śpiewa. Nie dość, że jest równo, sprawiedliwie i uczciwie, to jeszcze wszystko odbywa się w pokojowej atmosferze. Litania co bardziej znanych osób zamordowanych w RPA:
Afryka Południowa pogrąża się w chaosie i upadku, ale niestety, cywilizacja postępu nie przyjdzie jej z pomocą - jest przecież RPA jednym z jej dzieci...
Upadek
Wszystko ostatnio upada. Górnik Zabrze upadł bo spadł - do pierwszej ligi, czyli do drugiej ligi, czyli na zaplecze ekstraklasy, która to ekstraklasa sama kiedyś była pierwszą ligą... Kiedy KSP spadało, wszyscy to mieli gdzieś, no ale Górnik to inny poziom, więc zewsząd płyną kondolencje. Wrócą za sezon, tak czy owak.
Znajdą się i tacy, którzy, co widać powyżej, mają z tego radość. Przeróbka dokonana pewnie przez nastolatka, no ale nawet zabawna. Tylko czekać aż jakiś dziennikarz to znajdzie i postanowi znaleźć autora tego haniebnego uczynku. Może nawet firma Allianz powinna się zainteresować całą sprawą? Tak czy owak, liczę na czujność Gazety Wyborczej. Ksenofobię należy zwalczać w samym zarodku.
Napisałbym coś więcej ale wróciłem z wyjazdu integracyjnego i odczuwam te blisko 30 piw, które wypiłem w ciągu półtora dnia. Ciąża mi na mózgu.
Znajdą się i tacy, którzy, co widać powyżej, mają z tego radość. Przeróbka dokonana pewnie przez nastolatka, no ale nawet zabawna. Tylko czekać aż jakiś dziennikarz to znajdzie i postanowi znaleźć autora tego haniebnego uczynku. Może nawet firma Allianz powinna się zainteresować całą sprawą? Tak czy owak, liczę na czujność Gazety Wyborczej. Ksenofobię należy zwalczać w samym zarodku.
Napisałbym coś więcej ale wróciłem z wyjazdu integracyjnego i odczuwam te blisko 30 piw, które wypiłem w ciągu półtora dnia. Ciąża mi na mózgu.
Z cyklu: Nasze biało-czerwone orły. Do boju Polsko!!!
Wielkie święto dzisiaj dla każdego prawdziwego Polaka bo znowu gra nasza reprezentacja. w zasadzie już grała i to jak. Wspaniale. Wiecie, ja osobiście do chłopaków nic nie mam, przed większością z nich puchary się zaczynają a im każe się grać z drużyną z drugiego końca świata jakiś mało istotny mecz towarzyski. Biedaki są pomęczeni, lecieli w klasie ekonomicznej, klimat inny, za dużo metrów nad poziomem morza przez co mają trudności z oddychaniem. Zespół zdziesiątkowany przez kontuzje. No cóż Polacy to naród bardzo wrażliwy, większość z naszego społeczeństwa ma w żyłach błękitną krew to wiadomo, że nie mogą równać się z chłopską wytrzymałością piłkarzy z innym krajów. Piłkarz z Anglii czy Hiszpanii to może grac se i po 30 meczów w pół sezonu jeżeli nie więcej ale Polacy są na tyle wyjątkowi, liryczni i delikatni, że 15 to już za dużo. Spójrzcie zresztą na twarze naszych piłkarzy od razu widać, że to urodzeni intelektualiści i książęta. najważniejsze, że zagrali z ambicją, starali się na całego. Widać było jak zdzierają murawę, walczą do końca. Cóż jednak mogli poradzić wobec zwierzęcej i brutalnej sile reprezentacji RPA. Czy to ich wina, że byli na tyle oszołomieni tym rozrzedzonym powietrzem, że nie zauważali nawet piłki. Dla mnie, mimo że przegrali są moralnymi zwycięzcami.
Całe szczęście również kibice nie zawiedli. Były chwile, że dzięki biało-czerwonym zastępom mogliśmy się poczuć jakbyśmy grali w świątyni polskiego sportu jakim jest Stadion Śląski. Wspaniały również był doping kibiców gospodarzy, który opierał się na jakże znanym i lubianym również w Polsce instrumencie jakim jest plastikowa trąbka. Oprócz trąbek słychać było przyjazne skandowanie nazwiska jedynego białego piłkarza w drużynie RPA Matthew Booth. Ilekroć był przy piłce było słychać przeciągłe buuuuuuuuuuu. Oczywiście czarnoskórzy kibice w ten sposób pokazywali swoja sympatie ( Booth wymawia się Buf z tym że F nie zawsze jest słyszalne), chociaż jak wiem wielu prawicowych ekstremistów będzie twierdziło, że to oznaka czarnego rasizmu. Każdy rozsądnie myślący człowiek wie, że to przekłamanie bo coś takiego w ogóle nie istnieje. Rasizm to przywara tylko i wyłącznie białego człowieka.
Wracając do tematu, nie ma to jak mecz kadry. Nic tak nie elektryzuje prawdziwego kibica! dlatego zaśpiewajmy razem: POLSKA BIAŁO-CZERWONI, POLSKA BIAŁO-CZERWONI...!!!
Całe szczęście również kibice nie zawiedli. Były chwile, że dzięki biało-czerwonym zastępom mogliśmy się poczuć jakbyśmy grali w świątyni polskiego sportu jakim jest Stadion Śląski. Wspaniały również był doping kibiców gospodarzy, który opierał się na jakże znanym i lubianym również w Polsce instrumencie jakim jest plastikowa trąbka. Oprócz trąbek słychać było przyjazne skandowanie nazwiska jedynego białego piłkarza w drużynie RPA Matthew Booth. Ilekroć był przy piłce było słychać przeciągłe buuuuuuuuuuu. Oczywiście czarnoskórzy kibice w ten sposób pokazywali swoja sympatie ( Booth wymawia się Buf z tym że F nie zawsze jest słyszalne), chociaż jak wiem wielu prawicowych ekstremistów będzie twierdziło, że to oznaka czarnego rasizmu. Każdy rozsądnie myślący człowiek wie, że to przekłamanie bo coś takiego w ogóle nie istnieje. Rasizm to przywara tylko i wyłącznie białego człowieka.
Wracając do tematu, nie ma to jak mecz kadry. Nic tak nie elektryzuje prawdziwego kibica! dlatego zaśpiewajmy razem: POLSKA BIAŁO-CZERWONI, POLSKA BIAŁO-CZERWONI...!!!

czwartek, 4 czerwca 2009
Czas najwyższy przerwać milczenie!!!
Tak, nadszedł ten czas. Milczeliśmy do tej pory bo trochę zajęci byliśmy, głównie piciem i imprezowaniem. Ale wróciłem już z Polski więc w końcu mogę coś napisać. Sadat za to napisze pewnie coś dopiero w przyszłym tygodniu gdyż on będzie nadal pił ale tym razem nie prywatnie lecz zawodowo. Oj, ciężki był miniony weekend( który dla mnie trwał od piątku do wczoraj) i intensywny. W piątek byłem na meczu koszykówki Polonia Warszawa rocznik 98 aby dopingować mojego siostrzeńca. Gra była zawzięta i porywająca. Poloniści wygrali 74 do 38 z UKS Puławski. Chociaż trzeba przyznać, że mimo wyniku końcowego mecz był ekscytujący i do 3 kwarty wyrównany. Puławski nawet w 2 kwarcie prowadził. Nawet był doping, mały młyn uformował się na ławce rezerwowych. Nie zabrakło tez jak na każdym meczu Polonii, niezależnie od dyscypliny czy rocznika, polonijnego dziadka. Zawsze na Konwiktorskiej jakiś dziadek się znajdzie, który będzie mówił, że przegrywając w drugiej kwarcie Polonia nie wygrała od 67 roku. Była też ekipa mocniejszych wrażeń czyli rodzice, którym się marzy, że ich syn będzie drugim Marcinem Gortatem. Czyli po za wrzaskiem trenerów co chwila było słychać krzyki i porady tatusiów, którzy wiedzą lepiej niż ich dzieci jak się gra w kosza. Zamiast przelewać swoje frustracje i niespełnione ambicje sami by mogli wziąć piłkę i sobie pograć z podobnymi sobie sportowcami. Ale wiadomo to jest sport, ja tam nigdy sportowcem nie byłem, więc się nie znam. Może wielka presja rodziców i szantaże emocjonalne pomagają 11-to letnim dzieciom w rozwoju, kto wie? Albo dzieci mają to kompletnie w dupie. Ja zapytałem się siostrzeńca czy to, że trener ich opierdala cały czas go nie zniechęca do koszykówki, powiedział że on w ogóle tego nie słucha tylko gra. I chyba w tym jest metoda, dlatego uważam, że główną cechą dobrego sportowca jest umiejętność bezproblemowego olewania ludzi.
Następnie tuż po meczu musiałem lecieć na imprezę i tam niestety pić alkohol. Następnie w sobotę miałem iść na mecz Polska-Belgia w rugby ale z powodu kaca i ogólnego rozleniwienia mecz obejrzałem w telewizji. Potem jeszcze nieco słaby musiałem iść na ślub i wesele. To kolejne imprezowanie i picie. Po weselu nad ranem z paroma innymi polonistami i z moją narzeczona wylądowaliśmy w parku gdzie wypiliśmy to co dostaliśmy od państwa młodych nad ranem. Rozeszliśmy się do domów gdzieś tak o 9 rano, mieszając się z tłumem wychodzącym właśnie z porannej mszy. wstałem gdzieś o 15 w całkiem dobrym nastroju a już o 17:30 byłem umówiony z kolegą Sadatem na spotkanie redakcyjne. Ale dzięki temu utrzymałem stały poziom alkoholu we krwi co spowodowało, ze nie miałem żadnego kaca. A do środy to załatwianie różnych spraw, spotkania ze znajomymi i takie tam. Wracaliśmy za to do Dublina z Bydgoszczy, co trochę nas zmęczyło a to co działo się przy odprawie Ryanaira to nadaje się na zupełnie osobne wypracowanie. Powiem tylko, że brakowało kóz i klatek z ptactwem i hinduskich policjantów z długimi kijami do rozganiania tłumu.
Skoro już i tak pojawił się motyw polonijny a przypomniała mi się wyśmienita anegdotka o tym jak do nieistniejącego już klubu Galeria Off wpada ekipa Teddy Boys i pyta się właściciela czy to prawda, że do jego lokalu przychodzą poloniści. Na to właściciel będąc osobą niezwykle kulturalną, wykształconą i uprzejmą ale zupełnie nie orientującą się w uliczno-kibicowskich klimatach odpowiada:" ależ oczywiście, przychodzą również do na studenci filozofii i historii a nawet jeden doktor prawa u nas bywa"
Żarty na bok moi mili, zresztą ostatnio obiecywałem, że coś napiszę co nie dotyczący piłki ani Polonii. Dlatego tez napiszę coś o polityce, tej raczej mniejszej ale zahaczającą o tą większą. Wyobraźcie sobie, że niegdyś razem z Sadatem byliśmy aktywistami politycznymi. Aktywistami to może za dużo powiedziane ale działaliśmy w pewnym stowarzyszeniu politycznym skupiającym ludzi o szeroko pojętych poglądach prawicowych. Tak więc byli tam i monarchiści, endecy, chadecy, konserwatyści, liberałowie, narodowcy, libertarianie, prawicowi anarchiści i dużo, dużo innych dziwnych ludzi. Ponieważ było to stowarzyszenie i jego członkostwo nie zabraniało być równoległe członkiem jakiejś partii czy jakiejkolwiek innej organizacji przewijało się przez nie mnóstwo indywidualności. Dlatego światek prawicowej kanapy przełomu XX i XXI wieku był nam dobrze znany. Dlatego zdarzało nam się pić z ludźmi Rydzyka i Giertycha i dobrze poznaliśmy kulisy konfliktu tych dwóch panów, piliśmy też z kolesiami którzy teraz jakiś tam stołków dochrapali się w PiSie czy PO, znamy kulisy ranienia nożem pewnego polityka, wiemy co jeszcze sztab Kaczyńskiego, oprócz dziadka z Wermachtu chciał wykorzystać przeciwko Tuskowi ale zrezygnował z tego. Wierzcie mi, że po tym wielu Polaków straciło by do naszego premiera sympatie. Nie są to wielkie tajemnice ale też nie są to rzeczy ogólnie znane.
Również w tym stowarzyszeniu stawialiśmy swoje pierwsze kroki w marketingu politycznym. Naszą pierwszą kampanią była kampania człowieka który teraz jest szychą w warszawskim PiSie a wtedy startował w lokalnych wyborach z ramienia koalicji PC-ROP. Na czym polega polski marketing polityczny, szczególne ten na szczeblu lokalnym? Otóż polega on na zalepieniu całego miasta swoimi plakatami. Najważniejsza jest pora akcji, trzeba trafić w ten czas kiedy jedni już skończyli kleić a drudzy jeszcze nie zaczęli i żeby ludzie idący do pracy zobaczyli twoje plakaty. Ogólnie można powiedzieć, że idealny czas to jest między 3 a 5 godziną nad ranem. Wygląda wiec to tak, że zbiera się chłopaków im więcej tym lepiej i napierdala się plakaty wszędzie gdzie popadnie. Im więcej tym lepiej, gdyż nawet jak konkurencja ciebie zaklei to jest szansa, że jakieś plakaty na pewno zostaną widoczne. Dlatego często można zauważyć płot albo mur, na którym jest obok siebie z 20 takich samych plakatów. Komuś mogłoby się wydawać to bezsensowne ale to celowe działanie. Przy okazji trzeba uważać na policje, straż miejską, firmy ochroniarskie i inne sztaby wyborcze. Tak jak raz na Rondzie ONZ. Biegamy ubrani na czarno gdzieś o 3 w nocy i zaklejamy co tylko popadnie, gdy nagle wbiega jakaś ekipa i zrywa plakaty naklejone przez znajomego. U nas zwarcie szyków i pyskówka co się dzieje. Szef tamtej ekipy krzyczy, ze już zawiadomił kolesi z Młodzieży Wszechpolskiej i zaraz wpada 20 skinów i wszystkich nas napierdolą. Okazało się, że zaczęliśmy zalepiać plakaty jakiegoś obywatelskiego sztabu wyborczego powiązanego z Radio Maryja. To się chłopaki wkurwili i przybiegli. Na początku pyskówka, jeden z naszych podjął się mediacji, gdyż jakoś tych 20 skinów się nie pojawiło. W końcu jakoś się dogadaliśmy, zaleźli się wspólni znajomi, bądź co bądź PC-ROP aż tak daleko od maryjnych klimatów nie byli i podzieliliśmy między siebie teren. I kto mówi, że polska prawica nie potrafi się porozumieć.
Dalszy ciąg o polityce i naszej działalności jeszcze będę pisał gdyż wiele się wtedy o polityce nauczyłem. Przede wszystkim tego, że jak mówi jedna z teorii polityki, podstawą polityki jest konflikt, bo gdyby wszyscy się zgadzali polityka byłaby niepotrzebna. Ale to już temat na następny post.
Następnie tuż po meczu musiałem lecieć na imprezę i tam niestety pić alkohol. Następnie w sobotę miałem iść na mecz Polska-Belgia w rugby ale z powodu kaca i ogólnego rozleniwienia mecz obejrzałem w telewizji. Potem jeszcze nieco słaby musiałem iść na ślub i wesele. To kolejne imprezowanie i picie. Po weselu nad ranem z paroma innymi polonistami i z moją narzeczona wylądowaliśmy w parku gdzie wypiliśmy to co dostaliśmy od państwa młodych nad ranem. Rozeszliśmy się do domów gdzieś tak o 9 rano, mieszając się z tłumem wychodzącym właśnie z porannej mszy. wstałem gdzieś o 15 w całkiem dobrym nastroju a już o 17:30 byłem umówiony z kolegą Sadatem na spotkanie redakcyjne. Ale dzięki temu utrzymałem stały poziom alkoholu we krwi co spowodowało, ze nie miałem żadnego kaca. A do środy to załatwianie różnych spraw, spotkania ze znajomymi i takie tam. Wracaliśmy za to do Dublina z Bydgoszczy, co trochę nas zmęczyło a to co działo się przy odprawie Ryanaira to nadaje się na zupełnie osobne wypracowanie. Powiem tylko, że brakowało kóz i klatek z ptactwem i hinduskich policjantów z długimi kijami do rozganiania tłumu.
Skoro już i tak pojawił się motyw polonijny a przypomniała mi się wyśmienita anegdotka o tym jak do nieistniejącego już klubu Galeria Off wpada ekipa Teddy Boys i pyta się właściciela czy to prawda, że do jego lokalu przychodzą poloniści. Na to właściciel będąc osobą niezwykle kulturalną, wykształconą i uprzejmą ale zupełnie nie orientującą się w uliczno-kibicowskich klimatach odpowiada:" ależ oczywiście, przychodzą również do na studenci filozofii i historii a nawet jeden doktor prawa u nas bywa"
Żarty na bok moi mili, zresztą ostatnio obiecywałem, że coś napiszę co nie dotyczący piłki ani Polonii. Dlatego tez napiszę coś o polityce, tej raczej mniejszej ale zahaczającą o tą większą. Wyobraźcie sobie, że niegdyś razem z Sadatem byliśmy aktywistami politycznymi. Aktywistami to może za dużo powiedziane ale działaliśmy w pewnym stowarzyszeniu politycznym skupiającym ludzi o szeroko pojętych poglądach prawicowych. Tak więc byli tam i monarchiści, endecy, chadecy, konserwatyści, liberałowie, narodowcy, libertarianie, prawicowi anarchiści i dużo, dużo innych dziwnych ludzi. Ponieważ było to stowarzyszenie i jego członkostwo nie zabraniało być równoległe członkiem jakiejś partii czy jakiejkolwiek innej organizacji przewijało się przez nie mnóstwo indywidualności. Dlatego światek prawicowej kanapy przełomu XX i XXI wieku był nam dobrze znany. Dlatego zdarzało nam się pić z ludźmi Rydzyka i Giertycha i dobrze poznaliśmy kulisy konfliktu tych dwóch panów, piliśmy też z kolesiami którzy teraz jakiś tam stołków dochrapali się w PiSie czy PO, znamy kulisy ranienia nożem pewnego polityka, wiemy co jeszcze sztab Kaczyńskiego, oprócz dziadka z Wermachtu chciał wykorzystać przeciwko Tuskowi ale zrezygnował z tego. Wierzcie mi, że po tym wielu Polaków straciło by do naszego premiera sympatie. Nie są to wielkie tajemnice ale też nie są to rzeczy ogólnie znane.
Również w tym stowarzyszeniu stawialiśmy swoje pierwsze kroki w marketingu politycznym. Naszą pierwszą kampanią była kampania człowieka który teraz jest szychą w warszawskim PiSie a wtedy startował w lokalnych wyborach z ramienia koalicji PC-ROP. Na czym polega polski marketing polityczny, szczególne ten na szczeblu lokalnym? Otóż polega on na zalepieniu całego miasta swoimi plakatami. Najważniejsza jest pora akcji, trzeba trafić w ten czas kiedy jedni już skończyli kleić a drudzy jeszcze nie zaczęli i żeby ludzie idący do pracy zobaczyli twoje plakaty. Ogólnie można powiedzieć, że idealny czas to jest między 3 a 5 godziną nad ranem. Wygląda wiec to tak, że zbiera się chłopaków im więcej tym lepiej i napierdala się plakaty wszędzie gdzie popadnie. Im więcej tym lepiej, gdyż nawet jak konkurencja ciebie zaklei to jest szansa, że jakieś plakaty na pewno zostaną widoczne. Dlatego często można zauważyć płot albo mur, na którym jest obok siebie z 20 takich samych plakatów. Komuś mogłoby się wydawać to bezsensowne ale to celowe działanie. Przy okazji trzeba uważać na policje, straż miejską, firmy ochroniarskie i inne sztaby wyborcze. Tak jak raz na Rondzie ONZ. Biegamy ubrani na czarno gdzieś o 3 w nocy i zaklejamy co tylko popadnie, gdy nagle wbiega jakaś ekipa i zrywa plakaty naklejone przez znajomego. U nas zwarcie szyków i pyskówka co się dzieje. Szef tamtej ekipy krzyczy, ze już zawiadomił kolesi z Młodzieży Wszechpolskiej i zaraz wpada 20 skinów i wszystkich nas napierdolą. Okazało się, że zaczęliśmy zalepiać plakaty jakiegoś obywatelskiego sztabu wyborczego powiązanego z Radio Maryja. To się chłopaki wkurwili i przybiegli. Na początku pyskówka, jeden z naszych podjął się mediacji, gdyż jakoś tych 20 skinów się nie pojawiło. W końcu jakoś się dogadaliśmy, zaleźli się wspólni znajomi, bądź co bądź PC-ROP aż tak daleko od maryjnych klimatów nie byli i podzieliliśmy między siebie teren. I kto mówi, że polska prawica nie potrafi się porozumieć.
Dalszy ciąg o polityce i naszej działalności jeszcze będę pisał gdyż wiele się wtedy o polityce nauczyłem. Przede wszystkim tego, że jak mówi jedna z teorii polityki, podstawą polityki jest konflikt, bo gdyby wszyscy się zgadzali polityka byłaby niepotrzebna. Ale to już temat na następny post.
Subskrybuj:
Posty (Atom)