Kiedyś ustanowiłem na tym blogu zwyczaj, że każdego piątku pisałem co nieco o muzyce, która mi ostatnio chodzi po głowie. Pora wskrzesić tą tradycję – chociażby na ten jeden dzień.
Street punk lubię chyba najbardziej ze wszystkich gatunków muzycznych. Nie ma tu miejsca na pedalstwo, bogaty warsztat techniczny czy wirtuozerię. Nie ma miejsca na cienkie głosiki, egzaltację i teksty o tym jak zostawiła cię jakaś głupia szmata. Jest za to energia, szczerość i dzikość. Jest tu miejsce na prawdziwe życie, gdy nie chce Ci się iść do roboty, a przy życiu trzyma Cię jedynie piłka nożna, koledzy i pinta piwa wieczorem. A do tego, przynajmniej w pionierskich czasach spod znaku „unite and win”, street punk omija szerokim łukiem politykę. A jak o niej już wspomni, to najczęściej w kontekście szubienicy na której zawsze znajdzie się miejsce dla kolejnych karierowiczów.
Niestety, albo stety, jak tam sobie kto woli, street punk szybko stał się symbolem ruchu skinhead. Oczywiście, w latach 80-tych, to słowo oznaczało coś innego niż obecnie. Więc wszelkie skojarzenia są dosyć stereotypowe, ale przyznać trzeba i to, że zawłaszczenie następowało z aprobatą przynajmniej niektórych zespołów. Ten skręt to właściwie był koniec tego gatunku, bo w tym momencie zaczął zaprzeczać on sam sobie i swojej elementarnej apolityczności. Więc obecnie należy go traktować jedynie jako ciekawostkę muzyczną i ramotkę ideologiczną świadczącą o czasach dawno minionych.
Combat 84, który można posłuchać powyżej, grał jeszcze bardzo prosto – tak w stylu „trzy akordy darcie mordy”. Ale bywały i takie zespoły, które wysilały się na coś więcej. Przykład pierwszy z brzegu – The Last Resort.
No i ta warstwa tekstowa, zgadzamy się czy nie?
Cut the taxes one by one
Cut them 'til the job is done
4-skins to z kolei już prawdziwy street punkowy artyzm. Tu z kolei łatwo ich pomylić z Madness. Plastic Gangsters to mój ulubiony ich kawałek. Klasyczny – bo ani słowa o polityce.
Podobnie The Blitz…
Ręce same składają się do oklasków, a to jedynie część z przebogatej biblioteki muzycznej, której początek dał, kto wie, czy nie ten utwór poniżej.