...co ja tam będę kurde robić?
Dzisiaj jadę na Coke Life Festival – gdyby nie to, że w praktyce prawie za darmo, to wiadomo, że nigdy bym się na coś takiego nie wybrał. Zerkam na listę zespołów. To znaczy, mam nadzieję, że to lista zespołów, bo żadna nazwa mi nic nie mówi i równie dobrze może to być cokolwiek innego. I widzę jak się tam będę nudził i krzywił. Nie moje klimaty i to wybitnie. Ale cóż, darowanemu koniu nie zagląda się w zęby, jak mawiają starożytni rosjanie. A ponarzekać to sobie lubię i dobrze, że będę miał ku temu okazję.
No pierwszy przykład z brzegu, żeby nie być gołosłownym. 30 Seconds to Mars. Nawet ładna nazwa, a jak z muzyką?
Nie chcę mi się nad nimi pastwić, bo i za mojej młodości zdarzały mi się błędy. Takie chociażby jak kupowanie kaset Skid Row albo Def Leppard, tudzież nucenie sobie pod nosem przebojów Mr Big. Ale dawno już takich rzygowin nie słyszałem i jakoś nie mogę zrozumieć fenomenu takiej muzyki. Albo raczej „muzyki”.
Dobra muzyka to chociażby Henry Rollins, czyli taki jakby Stallone sceny muzycznej. Jakoś nigdy specjalnie go nie kochałem, ale muszę przyznać, że to jednak kawał legendy. Poniżej „Liar”, czyli jego największy chyba przebój, który pamiętam z młodości spędzanej w towarzystwie starego dobrego Radia WaWa (only rock&roll).
Rollins znany jest z tego, że wygląda tak jak wygląda – duży z niego chłopak. A do tego potrafił przywalić, szczególnie na koncertach swojego dawnego zespołu czyli Black Flag.
Samo Black Flag jakoś mnie muzycznie nie ujmuje, ale dla porządku poniżej jeden wybrany losowo kawałek. Na koncertach bywało wesoło. Odpieranie ataków skinheadów było tam ponoć na porządku dziennym niczym u innych bisy.
Henryk oprócz muskulatury jest także myślicielem, a raczej wolnomyślicielem (czyli że myśli wolno). Internet donosi o tym, że napisał jakieś książki i udziela się na niwie społecznej. Jest oczywiście Rollins tępym lewakiem i wrogiem establishmentu – tego samego, który zrobił z niego taką gwiazdę sceny niezależnej. Mimo to, nawet da się lubić jego dokonania.
W ramach odtrutki przed festiwalem i pokrakami, które będą mnie tam atakować, jeszcze jeden fajny kawałek. Sobie mówię, że nigdy już nie napiszę żadnej piosenki, bo Anti Nowhere League napisało ją już za mnie.
People ride about all day
In metal boxes made away
I wish that they would drop the bomb
And kill these cunts that don't belong !!!
Utwór ma status kultowego i jako taki, doczekał się różnorakich coverów, ot chociażby takiego w wykonaniu The Meteors.
I hate people
I hate the human race
I hate people
I hate your ugly face
I hate people
I hate your fucking mess
I hate people
They hate me !!!
Wspaniałe czasy. To jest prawdziwa muzyka, opowiadająca o prawdziwych problemach prawdziwych ludzi. Grana przez nich i dla nich. Nie żadne festiwalowe wywłoki, które udają że się buntują bo to jest w modzie.
You're the middle class kiddies from public schools
Who write the slogans on the toilet walls
Like Tony Benn's clones in plastic masks
You wave a hammer and sickle, never Union Jacks
Got lots of mouth when your in a crowd
But when your alone you don't speak loud !!!