Od jakiegoś czasu staram się nie emocjonować różnymi artykułami popełnianymi przez pismaków szumnie zwanymi dziennikarzami. Ogólnie nie robi już na mnie wrażenia wyciąganie "najmroczniejszym polskich kart historii", współczesne polowania na czarownice mające ukazać, że jesteśmy narodem z genetycznym zapisem szowinizmu, nacjonalizmu, rasizmu, antysemityzmu( jest to szczególny rodzaj rasizmu, który należy zawsze eksponować najbardziej), homofobii, też już na mnie nie działają. Przyjąłem już do wiadomości, że Polska ciemnogrodem stoi a słońce na tej niegościnnej ziemi przesłania dym palonych stosów. Jednakże czasem jeszcze gryzipiórkom udaje mi się podnieść ciśnienie. Ostatnio przeglądając jedno z moich ulubionych forum znalazłem taki o to tekst pochodzący z Gazety Wyborczej
http://wyborcza.pl/1,76842,6812727,Ks__Isakowicz_jak_Erika_Steinbach.html
Trzeba przyznać, ze GW przeszła samą siebie. Pojednanie, pojednanie ale tym wydarzeniom należy się pamięć. Porównanie ludobójstwa dokonanych na Polakach przez UPA do działań Polaków wobec Niemców po II wojnie światowej ( tytułowe porównanie ks Isakowicza do Steinbach) to po prostu majstersztyk gebbelsowskiej propagandy ( od czasów premiera Millera jakże popularny związek frazeologiczny w publicznej debacie). Gazeta krytykuje, ludzi biorących udział w wiecach mających upamiętnić te wydarzenia i sposób w jaki postanowili to uczcić. Postawmy jednak pytanie co złego oni zrobili? Zebrali się ? Przemawiali? Stali? No rzeczywiście to ksenofobia z najwyższej półki. Autor tego artykułu ma też za złe TVP, że te wiece pokazywała na antenie. Powiem tyle, kto ma upamiętnić te wydarzenia jak nie ci ludzie? Kiedy ani prezydent ani przedstawiciele rządu w imię dobrych stosunków z Ukrainą a ten temat milczą? Wiadomo, że w naszym antyrosyjskim zaślepieniu szukamy sobie sojuszników nawet wśród ludzi takich jak Juszczenko, który oficjalnie uważa się za spadkobierce organizacji, która doprowadziła do śmierci tysięcy Polaków. Równocześnie te same środowiska, które krytykują kresowiaków, kreują Jedwabne czy pogrom kielecki za najhaniebniejsze z kart polskiej historii a krytykę czystek etnicznych na Wołyniu uważają za wyjętą z kontekstu.
Dziwne jest tez to, że jako przykład polskiego nacjonalizmu podamy jest człowiek o ormiańskich korzeniach.
Wiadomo polityka to polityka, dlatego w ramach dobrych stosunków z Ukrainą ta wielka tragedia będzie jeszcze długo w cieniu. Podobnie jak przez wielka politykę pierwszy holokaust w dziejach nowożytnych, czyli wymordowanie 2 milionów Ormian przez Turków, skazany jest na zapomnienie.
poniedziałek, 13 lipca 2009
Kiedy białe jest czarne a czarne białe.....
Etykiety:
Erika Steinbach,
Gazeta Wyborcza,
GW,
holokaust,
Isakowicz,
Juszczenko,
ksiądz,
ludobójśtwo,
Polska,
premier,
prezydent,
Ukraina,
UPA,
zbrodnie przeciw ludzkości