wtorek, 6 października 2009

Biegnij Warszawo! Biegnij!

Już kiedyś pisałem o tym jak lubię biegać. To głupi sport. A jednocześnie piękny. Nie masz w nim tak naprawdę żadnych przeciwników, poza jednym. Poza sobą samym. A wiadomo jak ciężko jest z kimś takim wygrać. I każde zwycięstwo cieszy szczególnie. Pewnie bieganie utwardza charakter i samego człowieka. Pewnie jest się od tego zdrowszym. A dla mnie najważniejsze jest to, że po biegu patrzę na siebie w lustrze i mówię „co psia końcówo, znowu Ci dokopałem w dupsko?”.

W niedzielę było „Biegnij Warszawo”. Czas jak zawsze, okolice 53 minut, chociaż gdyby nie sznurówka i czas poświęcony na jej wiązanie gdzieś na 7 km, byłoby lepiej. Ale to nie ma znaczenia, tak samo jak miejsce, które zająłem. Nie ma znaczenia żadne tam uczestnictwo, bycie w masie takich jak Ty i żadne dorabiane ideologie. Ważne jest to, że kilka razy brakowało mi sił, ważne jest to, że kilka razy chciałem się zatrzymać – „bo nie dam rady, bo zaraz padnę”. I za każdym razem pokazywałem sobie samemu soczystego wała. Pokonałem sam siebie. Szkoda, że w życiu poza ścieżką biegową, nie jest to takie proste :)