czwartek, 29 października 2009

Rocznice małe i takie duże

Dzisiaj mija dokładnie pół roku od pierwszego tekstu na blogu. Jak ten czas leci, czy nawet – zapierdala! Założyliśmy Curva Mortale, by sobie popisać, bo obaj to lubimy i czasem nawet udaje się stworzyć coś śmiesznego. W sytuacji gdy ja siedzę w Polsce, a redaktor Greg w Irlandii, internet jest jedynym rozwiązaniem byśmy mieli ze sobą stały kontakt. I formuła CM sprawdza się chyba dobrze. Blog był, jest i będzie jedynie zabawą, ale jak widać ostatnio po liczbie moich tekstów, ma on także zapewne funkcję terapeutyczną. Szkoda tylko, że nie pomaga, ale na szczęście, chociaż nie szkodzi. A co nie szkodzi to pomaga, albo jakoś podobnie. Tak czy owak - wypada życzyć sobie kolejnych wpisów i długich lat działalności okraszonej sławą, pieniędzmi i radością naszą oraz naszych drogich czytelników.

Tak się dziwnie i gównianie składa, że dzisiaj jest także inna, nieco większego kalibru, rocznica związana z moim życiem prywatnym. O szczegółach nie będę opowiadał, ale... Dwa lata temu dokładnie stałem pod Piramidami (tymi w Egipcie, dodam dla debili), nieświadomy, że w Polsce dzieje się coś ostatecznie i gównianie złego. Wtedy, owego dziwnego dnia, narodził się sadat-podróżnik, który towarzyszył mi dzielnie przez blisko dwa lata mojego życia. Przez ten czas odwiedziłem aż 14 różnych krajów z tym frajerem. Byłem na czterech kontynentach, nie licząc Europy. Widziałem rzeczy o których nie śniło się filozofom. Byłem sam w obcym żywiole. Poznawałem nowe miejsca, zakochiwałem się w nich i cierpiałem gdy musiałem im mówić „żegnajcie, może jeszcze kiedyś”. Fajnie było. Obecnie podróżnika już nie ma, zaś na jego miejscu pojawił się sadat-chlor. Też spoko koleś. Taplamy się razem w gównie życia, wesoło szurając nóżkami po gównianym dnie. Pewnego dnia i z nim będę się musiał pożegnać. Wtedy gdy znajdę ten jebany korek od wanny gówna na jego miejscu pojawi się ktoś nowy. Ciekawe kto. Kto by to nie był, w sumie nie mogę doczekać się już tej mojej kolejnej zmiany.