niedziela, 18 października 2009

Dlaczego potrafimy coś docenić gdy to stracimy?

Sadat napisał w poprzednim poście wiele ważnych, mądrych i życiowych rzeczy. Najbardziej trafił w moje uczucia gdy napisał o zwycięstwie, które smakowało znacznie bardziej gdy zostało uznane za stracone. ja też dopiero potrafiłem docenić pewną rzeczy, dopiero gdy ja utraciłem. Myślę o swojej poprzedniej pracy, którą swego czasu uważałem za nie godną mej znamienitej osoby. Myślałem, że stać mnie na coś lepszego. Nie stać mnie jednak i ta prawda dotarła do mnie dopiero teraz.
Wbrew temu co wypisuje Sadat moja teraźniejsza praca nie jest niczym nadzwyczajnym. chciałbym żeby było tak jak on to opisuje. Chciałbym handlować złotem i diamentami, być przygarbiony, mieć długą brodę i oceniać szlachetne kamienie przy użyciu lupy. Cmokałbym wtedy i gładził swą brodę kiedy znalazłbym przepiękny okaz. Cierpliwie mógłbym siedzieć cały dzień nad jednym naszyjnikiem oprawiając szmaragdy w złoto. Ale niestety tak nie jest. Pracuję przy wstrętnej, chińskiej tandecie, której nie godzi się nazwać biżuterią a jedynie jakimiś błyskotkami, bazarowymi szkiełkami. I mimo, że w sklepach możesz ją kupić za 20 euro to jej, rzeczywisty koszt produkcji wynosi 2 dolary. Masówka, panie! W dodatku ani ja tym nie handluje ani nic, tylko dźwigam pudla, przygotowuje wysyłki do sklepów i takie tam. Po prostu zwykły ze mnie magazynier taki sam jak kiedy robiłem przy stali. Tylko właśnie czy taki sam? Teraz jak mam porównanie to wiem, że tamta praca była wspaniała. Miałem swoje układy, mogłem sobie zaplanować jakieś sprawy poza pracą. Był czas na pracę, był czas na życie i gdyby nie moje złe podejście mogłem być najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. To było moje królestwo!!! Ja sam i 2000 m2 stali. Ja tam rządziłem niepodzielnie. Jakże pełne mistyki było to miejsce. W takim miejscu człowiek mógł czuć kontakt z Bogiem i prowadzić najtrudniejsze rozważania filozoficzne. To mój raj utracony, moje skrzydła ze stali, na których mogłem wznieść się na wyżyny ponad ludzką przeciętność



Dlatego co dzień modlę się o to żeby moja była firma odbiła się od dna recesji i zatrudniła mnie na nowo.



Co do meczu. Widziałem go i muszę powiedzieć, że w końcu coś się działo może to początek czegoś lepszego. Doping brzmiał niesamowicie głośno, robił naprawdę wrażenie. A sędzia? No cala Polska chyba widziała, ze to patałach jakich mało i ze odgwizdał karnego, którego nie było. Ale chuj z nim, wygraliśmy i tak. pamiętajcie, że nie tylko Polska jest krajem niekompetentnych sędziów. Na wyspach jest taki żart - zagadka, który pewnie jest znany tez już w Polsce. A brzmi tak: " ile trwa mecz piłkarski?" odpowiedź:"dopóki Liverpool nie strzeli gola". Wczoraj przekonała się o tym drużyna z Sunderland, której udało się ostatecznie wygrać z The Reds 1:0. Sędzia przedłużył ten mecz o 7 ( tak 7)!!!!!! minut bez jakiś większych ku temu powodów, dłużej to już chyba nie mógł. Jednak i tu sprawiedliwości stało się zadość i Sunderland dowiózł wynik do końca meczu.