W ramach moich muzycznych odkryć, dzisiaj nieco smutku i melancholii.
Jefferson Airplane oczywiście znam od lat. I od lat ich nie słyszałem, poza przebojami w stylu Somebody to Love albo White Rabbit. Szczerze, to odkąd zacząłem skupiać się na punk rocku, myślałem, że już nigdy nie wrócę do takich hipisowskich klimatów zalatujących trawą i gównem (gówno musi się pojawić chociaż raz w każdym tekście). Poniższa ballada wprowadziła mnie w depresyjny nastrój, chociaż nie można jej odmówić wyjątkowego piękna i dobrego dopasowania kontekstowego do moich własnych myśli. Tym mnie ujęła.
I z drugiej beczki.
Wały Jagiellońskie to jeden z bardziej niedocenianych zespołów na polskiej scenie muzycznej. Dzisiaj kojarzą się, jeżeli w ogóle komukolwiek, z Rudim Schubertem i jego tandetną Moniką czy tam inną córką ratownika. A tymczasem, Wały to był naprawdę ciekawy i ambitny zespół. Część piosenek, owszem, bazowała na wątpliwie świeżym poczuciu humoru. Ale są też takie perełki, których chce się słuchać. I czasem nie można się nadziwić, że ich autorem jest wieloryb chodzący w koszulach bahama. Ludzie mają wiele twarzy. Szkoda, że najlepsza płyta, Etykieta Zastępcza, nie jest nigdzie dostępna. Na szczęście pozostaje niezawodny YT.
Niestety, żeby posłuchać o życiu trzeba sobie kliknąć w tego linka - http://www.youtube.com/watch?v=_HXBJ7acDDU. Ale warto.