wtorek, 20 października 2009

Co jest w życiu ważne?

I dlaczego właśnie nie jest to Twoja praca?

Redaktor Greg poruszył ważny temat, który mnie ostatnio trapi. Nie tylko mnie. Wszyscy moi znajomi, albo przynajmniej ta część, która mnie jakkolwiek obchodzi, narzeka na swoją pracę. W ten czy inny sposób, ale wszyscy uważają ją za ważną, więc każde tąpnięcie zawodowe, traktują jak ruch sejsmiczny ważny dla ich życia w całości (napisałbym tą sentencję po łacinie, ale kurwa zapomniałem jak to szło). Też taki byłem, więc ich rozumiem. Ale pewnego dnia pojąłem, że są dużo ważniejsze rzeczy na świecie niż praca akurat. To może nie był piękny dzień, ale w szarości nędznej egzystencji, mógłbym przysiąc, zobaczyłem jeno nagle słońce, trójkąt na niebie i rękę Boga pokazującą mi znak „ok”. Więc chyba chodzi o to, że to dobry kierunek. No chyba, że Najwyższy łapał wtedy autostopa.

Praca jest jedynie narzędziem, nigdy zaś celem. Poeta mi nieznany mawiał, że nigdy nie jest równie daleko od celu, jak wtedy gdy nie wiesz, dokąd zmierzasz. Inny poeta, również nieznany, mawiał zaś, że jeżeli uważasz, że sensem życia jest praca, to pracujesz w Amwayu.

Czasami zastanawiam się jakby wyglądało moje życie, gdybym na studiach jeszcze, miast romansować z reklamą, wziął się w garść i został prawnikiem. Było blisko. Ale udało się od tego uciec. Pewnie dzisiaj ważyłbym ze 100 kilo, bo prawnicy lubią podjeść i rzadko się poruszają. Na pewno miałbym większe mieszkanie. Na pewno nie byłbym sam, bo jak wiadomo, wypchany portfel, nawet w serdelkowatych rączkach tłuściocha, jest świetnym afrodyzjakiem. Miałbym u boku więc jakąś tępą dzierlatkę, która patrzyłaby na mnie jak na świnkę-skarbonkę. Zarabiałbym pewnie ze x 3 więcej niż obecnie. O ile bym nie umarł do tej pory z nudów. Wśród prawników śmierć następuje z kilku przyczyn:
- z nudów
- z nudów
- z depresji gdy zdają sobie sprawę jacy są kurwa nudni

Jeszcze na studiach widziałem pierwsze objawy choroby prawniczej. Podniecały mnie rozmowy o paragrafach, śmieszył przepis KC mówiący o zagarnięciu roju pszczół. Czytałem książki na zajęcia!!! Chciałem sobie kupić nawet aktówkę. Kiedy w towarzystwie ludzi normalnych, opowiedziałem nieśmieszny dowcip, byłem przerażony. Zaczynało się. Stawałem się nudnym prawnikiem. Myślałem, że już nie ma ratunku. I wtedy los dał mi szansę, a ja ją wykorzystałem. Zacząłem chodzić na mecze, upijać się do nieprzytomności, słuchać agresywnej muzyki, ogoliłem się na łyso i traktowałem pięści jako najlepszy argument w większości rozmów.

Dzisiaj, cóż, zarabiam mniej, mam kawalerkę i jestem samotny jak pies, ale przynajmniej coś się dzieje, a i czasem uda się kogoś rozbawić. No i praca jest ważna, ale bynajmniej nie najważniejsza. Tylko co jest ważne?

A tego jeszcze nie wiem, ale jak mawia biblia, kto szuka ten już znalazł. A ja szukam. Więc teoretycznie znalazłem. Ale jeszcze nie wiem co.